wtorek, 9 stycznia 2024

Wszystko nie tak, czyli święta na białej sali.

Jak kończyć stary rok i zaczynać nowy to tylko z przytupem. Niestety, to tupanie było bardzo mikre, a czas więcej spędzony w pozycji horyzontalnej niż spionowanej.

Nie, nie był to Covid, przynajmniej testy tego nie wykazały, a te testy niech kaczka kopnie. Kto wymyślił te diabelskie sprężynki do wpychania do nosa? Jedną poczułam prawie w lewym oku, a po całej operacji wyszłam z zabiegówki skichana, spłakana, prychająca, obolała i zdezorientowana, bo tak wybiło mnie to "dłubanie" w nosie z rzeczywistości. Pierwsze testy, podczas epidemii,  robiło się szpatułkę, też bardzo nieprzyjemny zabieg, ale ta szpatułka tak daleko do nosa nie wchodziła.

No dobra, nie był to covid, jednak małe pocieszenie, bo prawdopodobnie objawy grypy i covidu są takie same. U mnie stwierdzono, jak zawsze, zapalenie oskrzeli. Antybiotyk na 5 dni i biała sala. Jaskół? Antybiotyk trzydniowy i biała sala. Ale to (wizyta w ośrodku i testowanie) było przed Sylwestrem, a chorowaliśmy już tydzień przed Świętami. Sklep zamknięty, Jaskół w pieleszach, ja na nogach, ale w Wigilię padłam skutecznie. Dość powiedzieć, że karpia zjedliśmy teraz w niedzielę (przeważały zupki), a makówki mrożą się nadal w zamrażarce.

Teraz próbujemy wrócić do normy. Ciężko idzie, bo jednym z objawów naszej choroby był paskudny, do uduszenia się, kaszel. I ten kaszel jeszcze w nas tkwi, ale w mniejszym natężeniu. No i osłabienie też jeszcze nas trzyma. 

A tak to normalka styczniowa- mroźno (-16 C w nocy i -10 C w dzień), słonecznie, biało oraz niech sobie już ta zima pójdzie.

Nareszcie go dopadłam


 Trochę klimatów angielskich- zdjęcia robił syn.

Najpierw świątecznie- Londyn.




Alejka parkowa w Leeds Castle


 

Angielskie owce, bardzo mi się podobają w takim stadzie.


"Czy te oczy mogą kłamać?"




 Tajemniczo, klimatycznie po angielsku.





 


23 komentarze:

  1. Angielskie klimaty cudowne, dzięki za fajne fotki:-)
    U nas chorowała cała rodzina po kolei, tyle że lżej, na szczęście.
    Trzymajcie się ciepło, bo skutki wirusów, które teraz szaleją są długotrwałe i niebezpieczne. Teraz u dzieci panuje RSV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że piękne te fotki? Zwłaszcza te ostatnie:) Mam takie wrażenie, że od pierwszej choroby na początku pandemii, moje oskrzela zrobiły się bardziej podatne na łapanie wirusów lub bakterii, bo to czort wie, co powoduje ich zapalenie. A to wracanie do pełni sił jest rozciągnięte w czasie tak, mniej więcej, do trzech miesięcy. po pierwszym covidzie wracałam do pełni sł pół roku. Czytałam o tej chorobie wsród dzieci. Tak mało ich mamy, a tu jeszcze groźne choróbska na nie czyhają.

      Usuń
  2. Ojejku, biedulka z Ciebie, Jaskóła też mi żal. Mnie się jak dotąd jakoś udało bez grypy i bez covida, ale p. covidowi w sumie wpakowano we mnie 5 zastrzyków - w ub. roku były trzy regularne szczepienia p,covidowe +1 "przypominające", w listopadzie nowa szczepionka, już sprawdzona i tego samego dnia szczepienie p. grypie- no ale p. grypie to ja się szczepię regularnie od czasu "okrągłego stołu" w Polsce. Pomijam, że tak przy okazji zaszczepiono mnie p. półpaścowi, bo miałam nawroty i ciągle mnie boli ten nerw obwodowy, który był wtedy zaatakowany - boli mnie od I dekady lat siedemdziesiątych, i zaserwowali mi szczepienia kilku chorób wirusowych dziecięcych, bo napływ nowej krwi do Niemiec spowodował wzrost zachorowań wśród dzieci - ospa wietrzna, szkarlatyna, odra. Tu młodsze dzieci chorują na jakieś tajemnicze zapalanie płuc i to te bardzo małe dzieci. Moi wnukowie to już "stare konie", 15 i 13 lat. Życzę Wam byście szybko doszli do tak zwanego "dobrostanu". Bardzo podobają mi się te zdjęcia- takie nastrojowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszczepiłam się 3razy i uznaliśmy, że wystarczy. Mam wrażenie, że bez szczepienia było by jeszcze gorzej. od pierwszego covidu (dam początek pandemii) niezdiagnozowanego, bo na telefon wizyta, potem miałam 3 razy zapalenie oskrzeli, ale bez covidu. I za każdym razem nocne ataki kaszlu do wyplucia płuc. Za każdym razem bez gorączki i długotrwałe osłabienie. Ciekawa jestem czy mam jeszcze płuca:):):) A kiedy wybieram się po skierowanie na prześwietlenie zawsze coś ważniejszego wypadnie. Przeciw grypie nie sczepiłam się za rada przyjaciółki lekarki. I też nie mam pojęcia czy to ma sens, bo tych szczepów grypowych wirusów jest multum.
      trochę mnie zszokowałaś wiekiem wnuków. To już tyle mają lat??????
      Dzięki za życzenia:):)

      Usuń
  3. Niestety, Jaskółko, ta paskudna infekcja trwa i trwa. Ja skończyłam antybiotyk w Święta i kaszlę do tej pory, co prawda produktywnie, ale nadal męcząco. Wydolność żadna, muszę korzystać z wziewów Ventolinu nadal. Zdrowiejcie!
    Śniegu u nas po kolana, zasypało cały las i nas w nim. Mamy piękną świąteczną atmosferę, bo dzisiaj z kolei Dzień Republiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, to jednak za krótki czas minął od antybiotyku i w twoim i moim przypadku, by organizm doszedł do siebie. To chyba trzeba porządnie wychorować, a tego to ja nie potrafię. Mnie łóżko parzy na dłuższą metę:):)
      Ale prawdą jest, że te wirusy robią spustoszenie w oskrzelach.
      Czyli pięknie świętujecie:):) Zima w górach- coś pięknego:). Świętuj i zdrowiej:)

      Usuń
  4. BBM: My jeszcze zdrowotnie się trzymamy, jak długo to będzie- zobaczymy. Wam życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia i sił. I odporności na kolejne ataki wirusów, których chyba teraz coraz więcej…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Trzeba uważać. W ośrodku ludzie przeważnie w maseczkach, ale w sklepach.... luz blues. Mam zamiar nosić teraz maseczkę aż do wiosny. W sklepach oczywiście:):):):)Może coś zatrzyma. Tym bardziej, że mamy te odpowiednie a nie te niebieskie paseczki, przepuszczające dołem i górą.
      Nie dajcie się podłym wirusom tudzież nikczemnym bakteriom:)

      Usuń
  5. A co w tej Anglii konik polski robił w krzakach? No ja się pytam jak to jest możliwe?
    Wracajcie do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konik pasie się spokojnie:):) To rasa Konik polski? Śliczny:)Zdjęcia robione w jakimś rezerwacie przyrody.

      Usuń
  6. Zdrowotnie się trzymamy, ale święta i Sylwester w domu na spokojnie. Grudzień dał nam mocno popalić zawodowo. Trzeba to było odsypiać, głowę zregenerować, myśli naprawić i po prostu pobyć ze sobą, bo się mijaliśmy równy miesiąc. Makabra jakaś, dlatego nie lubię grudniów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grudzień, jako ostatni miesiąc w roku, najczęściej jest naładowane różnymi sprawami. Trzeba rok zakończyć na plusie. Współczuję napinki.
      Zatem odpoczywajcie, ładujcie akumulatory, rok dopiero się zaczął.

      Usuń
    2. Właściwie to dawno się tak nie wyspałam jak w Sylwestra właśnie. 🤣
      Teraz wszystko wróciło do normy, łącznie z czasem pracy, jest gitara.

      Usuń
    3. No to świetnie:) Na wszystko potrzebny jest czas, a ludzie go sobie nie dają, nie potrafią czekać spokojnie, aż się pewne rzeczy wypełnią. Niestety, ja też czasem jestem niecierpliwa i poganiam czas.

      Usuń
  7. Zdjęcie Twojego syna zawsze mnie urzekają, ma oko!
    Zdrowiejcie szybko i do przodu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki w imieniu syna. Faktycznie fajne te fotki robi. Powoli zbieramy się do życia, ale siły, och te siły, ciągle ich brak.

      Usuń
  8. mnie dopadło coś pod koniec zeszłego tygodnia, ale dosłownie na dwa dni, wiem nawet czemu, po prostu z pod prysznica poszedłem placem do drugiej części domu, rozgrzany, nieco rozgogolony i stało się, ale w sumie lajtowo, trochę potelepało, trochę polało się z nosa, a trzeciego dnia było po krzyku... bo ja się tu nie zaziębiam, a ponad dwa lata już tu mieszkam, więc musiało się szybko cofnąć, postraszyło tylko...
    ten koniu to faktycznie może być konik polski, bo one są chętnie kupowane w Europie do urozmaicania fauny rezerwatów... ale to może być też jakiś inny kuc, bez speca od koni, szczególnie kuców, tego nie da rady stwierdzić...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pisałeś posta, to sobie pomyślałam, że też Cię dopadło. Dobrze, że tak to się skończyło. Zycie na wsi hartuje Cię:):):)
      Agniecha hoduje koniki, dlatego wierzę, że to ta rasa. Sam rezerwat wyglada jak kraina Narnii:):)

      Usuń
    2. to, że nie publikuję przez jakiś czas może świadczyć o wszystkim, czyli o niczym, nie ma sensu tworzyć sobie z tego problemu, powody do niepokoju mogłyby być dopiero wtedy, gdybym się nie odzywał przez jakiś dłuższy okres, na przykład pół roku?...

      Usuń
    3. p.s. a co do hartowania przez wieś, to od kilku dni wody nie mam... skutki zeszłorocznego pożaru, który odsłonił pompę i czujnik tej pompy /najbardziej wrażliwy element/... co prawda wszystko jakoś tam pozabezpieczaliśmy, ale to się okazało za mało, bo gdy walnął mróz, to w końcu dobrał się do tej pompy... teraz tam stoi grzejnik i odmraża to całe ustrojstwo, ale powoli to idzie, a ja mam trochę sportu /tak zamiast roweru/ ganiając z kubełkami do życzliwych sąsiadów...
      numer polega na tym, że do tych podziemi strach jest wejść, bo w każdej chwili cały ten urbex może się zwalić na głowę, zresztą formalnie nam nie wolno do czasu komisji nadzoru budowlanego /czekaj tatka latka/ i nie bardzo jest jak to zabezpieczyć tak na solidnie...

      Usuń
    4. No, ale jak pojawia się tytuł nowego posta, a potem pusta strona...:):):)
      Fatalna sytuacja z tą woda. To są "uroki wsi", co nie znaczy, że teraz kpię. Całe życie zmagałam się z podobnymi problemami, jak nie zamarznięte drzwi, to woda w piwnicy, jak nie urwana rynna, to wysiada pompa w oczyszczalni...Ile razy czytałam już o takich co to kupili dom na wsi, albo go wybudowali, bo przecież cisza, spokój, zielono, las, zwierzaczki, a po kilku latach z dziką rozkoszą wróciliby do miasta, do bloku.
      Nie mnie oceniać, ale życie na wsi nawet we współczesnych czasach jest trudne i nieprzewidywalne. Zwłaszcza jak mieszka się gdzieś na uboczu wsi.
      Dobrze, ze macie sąsiada z woda, bo ta woda jest. jak u nas strzeli wodociąg ( studnie wyschły, jak zbudowani kopalnie), trzeba się posiłkować 5 litrowymi baniakami wody ze sklepu. Latem mamy deszczówkę (sanitariaty, podłogi) w mauzerze, ale zimą, to horror.

      Usuń
    5. wczoraj wieczorem jakby coś drgnęło, pompa ruszyła, ale żarło i zdechło, awaria poważniejsza, niż rok temu, dziś znowu będziemy się z tym mocować... rzecz w tym, że poniedziałek wyjeżdżam /pociąg plus autobus/ i chętnie bym się porządnie odsyfił przed tym wyjazdem... wodę od sąsiada brać to jedno, ale jak tak dalej pójdzie, to pójdę się do nich wykąpać... nie bardzo chce nadużywać ich uprzejmości, ale to mili starsi ludzie, nie powinno być kłopotu...

      Usuń
    6. Czyli awaria na fest. Jak masz fajnego sąsiada, to pewnie pozwoli wziąć kąpiel, ale sama sytuacja niefajna jest. A może jednak ta pompa ruszy i wróci norma?
      Miłego wyjazdu z czystą skórą:):):):):)

      Usuń