„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

poniedziałek, 3 lutego 2025

Mglista pomroczność jasna i Czarnek na dokładkę.

 Nasz znajomy, kiedyś całkiem sensowny** facet, twierdzi, że te zimowe mgły to ktoś specjalnie spuszcza na kraj i w tych mgłach są jakieś substancje. Really!????? I jeszcze, że przebadano dużo dzieci, które były zaszczepione, i w ich organizmach wykryto grafeny, a z przymusowo zaszczepionych żołnierzy 15 zmarło. Really!??????😮😮😮

Oczywiście, że grafeny mogą stanowić zagrożenie, zwłaszcza te występujące w wodzie, ale tak na chłopski rozum, kto dzieciom wszczepia grafeny? Aaaa….. już wiem… to ci, którzy chcą depopulacji. No tak, następne modne słówko wśród antyszczepionkowców i foliarzy, szukających oraz wierzących w teorie spiskowe- DEPOPULACJA.

Wracając do tego znajomego- jak napisałam, to był kiedyś całkiem sensowny facet- hoduje pszczółki, uprawia zboże, handluje jajkami od zdrowych kurek. Taki sobie człowiek, który miał i ma sporą, według mnie, wadę- jest antysemitą. A co śmieszne, nosi bardzo żydowsko-niemieckie nazwisko i urodą też przypomina „Izraelitę”. A że wady lubią chodzić parami, to jego następną wadą jest miłość do wszystkiego, co pisowskie. Ale te jego wszystkie antysemicko- pisowskie opowieści dziwnej treści można było znieść. Braliśmy od niego jajka co tydzień, trochę gadki, trochę zaciskania zębów z naszej strony i gryzienia się w język, w końcu te świeże jajeczka warte tego były. 

 I kiedyś, jak już pisałam, był to całkiem sensowny facet, ale potem spadł z wysokiego orzecha. No, normalnie spadł, bo podcinał gałąź, drabina się zachwiała, on się zachwiał, a potem spadł z wysokości paru metrów. Poturbował się okrutnie. Poskładali, wyleczyli, tylko coś z tą głowisią od tamtej pory jest nie teges. Do opowieści o pisowskich zasługach i wadach żydowskich doszły dziwne teksty o szczepionkach, trujących mgłach itp. 

 


A ponieważ zjawisko pomroczności jasnej u tego, niegdyś całkiem sensownego, faceta pogłębia się, zastanawiamy się, czy te jajeczka od szczęśliwych kur są warte wysłuchiwania ber i bojek o działalności nieokreślonych istot na rzecz depopulacji ludzkości włącznie z sensownym niegdyś facetem.

Na dodatek straciłam już zupełnie jakąkolwiek sympatię do tutejszej wsi i tutejszych ludzi (najbardziej pisowska wieś, obok Istebnej, w powiecie). Takie coś zawisło dzisiaj na płocie obok banku. FUJ!

** Sensowny tzn. można było z nim pogadać na różne tematy i nie zacietrzewiał się, przyjmował racje innych.


 Zdjęcie i memy z Internetu.

 

31 komentarzy:

  1. Moja wieś też pisowska, w głębi mego czarnego serduszka rozumiem, o czym piszesz glosę! i też odczuwam zniechęcenie i spadek sympatii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromny szok i rozczarowanie przeżyłam po wyborach w 2015 roku. W prawdzie za ich pierwszych rządów już tutaj było nieciekawie, ale miałam nadzieje, ze ludziska jednak myślą i nie pozwolą na kolejna. Ostatnie wybory też pokazały , jacy tu politycznie ograniczeni są ludzie. My mamy klientów, którzy takie głupstwa na Tuska wygadują, że głowa boli. Oprócz tego mam z tą wsią osobiste przykre wspomnienia. No nie, nie lubię tej wsi, tych ludzi i już wsi i już. A nie zawsze tak bywało.

      Usuń
  2. Mamy w rodzinie nauczycielkę, która boi się wszystkich leków i terapii, wierzy w te trujące mgły, tylko ona nie spadła z drzewa:)
    Przykre, od czasu kowidu straciłam kilkoro znajomych. Starałam się spokojnie argumentować, ale- prędzej czy później- mnie blokowano. Trudno. Pisowskich znajomych nie miałam i nie mam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczycielki/nauczyciele, zdawałoby się wykształceni i powinni mieć szersze horyzonty, też bywają foliarzami, antyszczpionkowcami i hurratrumpistami. Ja urywam kontakty nie tylko z powodu np. covidu i takich ich poglądów. Jezeli mi z kimś nie po drodze to nie będę się naginać, bo po co taka znajomość na ostrzu noża i lawirowanie podczas rozmów?

      Usuń
  3. i kogóż tą szynką skarmiać?... chyba prusaki i muchy gnojne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką szynkę wyrzuca się do szamba- w tym przypadku marnowanie żywności jest wręcz konieczne. Nie będziemy przecież truć wszelkich istot żywych. Nawet prusaki i muchy gnojne mają prawo honorowo ginąc.

      Usuń
    2. może raczej do pidła odpadów atomowych, bo teraz do szamba raczej nie wrzuca się czegoś nie eko, LOL...

      Usuń
    3. Szambo to szambo, a ekologiczna oczyszczalnia to "inne" szambo- taka sama gnojowica leci na rozsączalnik, choć deczko rozrzedzona, a oczyszczalnia biologiczna to ekstra pomysł i działa super- wychodzi woda II klasy na rozsączalnik. No więc... do szamba starej daty takiego można spokojnie wrzucić, szambiarka wypompuje, oczyszczalnia przerobi, osad wywali na śmietnik.

      Usuń
    4. i się mewy potrują...

      Usuń
    5. Oj tam,oj tam.. nie bądź drobiazgowy, mewy nie żrą osadu na śmietniku, mają inne rarytasy.

      Usuń
  4. Ta szynka, to świetne zdjęcie, ale ja bym jej nie kupiła, nawet w pilnej potrzebie!
    Pisałam kiedyś o szkolnej sprzątaczce, która odradzała mi szczepienia, bo to wymyśliły jaszczury z czipami, a w ogóle to światem rządzą miliarderzy, którzy przeszczepiają sobie organy młodych z łapanki, bo chcą żyć wiecznie.
    Oby w tych jajkach grafenów nie było!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie te rewelacje przewinęły się w blogach antyszczepionkowców- zwłaszcza wszczepianie czipów. Blogi te prowadzą, wydawałoby się rozsądni ludzie, a potem bach i masz takie rewelacje.
      W jajkach jest to, co trzeba, ale jak właściciel coś wymyśli to i kury może wytłuc.

      Usuń
  5. A to Ty nie wiesz,że mgłę rozpyla Soros,? kimkolwiek on jest stoi na czele spisku mgieł😀.. ale może grafeny to bardziej Gates 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze Musk do towarzystwa:):):) I... nie będzie mi nikt narzucał, von z maseczkami!!!!!! A potem respiratorów zabrakło. Smutne.
      Mgły u nas przepiękne, a rano czasem takie złociste, zaróżowione. Oj, będzie Słońce miało się z pyszna, jak to niektórzy zauważą. A może nie, bo to pewnie jakiś trujący proszek mgły zabarwia.

      Usuń
  6. Wiesz- dzięki takim osobom jak ów stwór od szczęśliwych kur bez najmniejszego żalu opuściłam Polskę i zamieszkałam tutaj. I cieszę się, że niemiecki znam tylko na tyle, żeby zrobić sobie zakupy, więc omijają mnie takie rozkosze jak wysłuchiwanie bzdur plecionych przez ludzi.
    I jeszcze jedno mnie cieszy- mam niedosłuch i jestem "zaaparatowana" więc zawsze mogę się odłączyć i baaaaardzo niewiele słyszeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez chwilę chciałam Ci napisać, ze zazdroszczę tego odłączania, ale.. ni przecież nie ma czego zazdrościć, że masz niedosłuch. Zresztą sama już nie wiem...może to i wygodne, ale dla mnie lubiącej słyszeć przyrodę, pewnie było by nie do przyjęcia. Stosuję osobistą izolację od ludzi-też pomaga nie słyszeć.

      Usuń
    2. Normalnie chodzę z aparacikami, w niczym nie przeszkadzają - no chyba żebym nagle chciała popływać w jakimś jeziorze czy stawie, bo raczej nie lubią być bateryjki moczone w wodzie. Ale wszystkie dźwięki przyrody słychać normalnie jakby się miało nadal sprawny własny słuch. Poza tym to malutkie urządzenia i nie są widoczne.

      Usuń
    3. Tak te aparaty są coraz lepsze i są maleńkie. Mój ojciec miał taki nowoczesny, ale nie chciał go nosić. Mój brat zresztą też nie chce i trudno mu przetłumaczyć, że nikt nie lubi wrzeszczeć lub dwa razy powtarzać. Jak będzie trzeba to będę nosić.

      Usuń
  7. Ze wsi jestem, wieś znam od podszewki, dlatego zawsze mnie uśmiechają nowonawróceni entuzjaści. Na wieś trzeba patrzeć trzeźwo ;) Przyroda jest wspaniała, własna przestrzeń (jeśli się ją ma), ogród, ale z drugiej strony dojazdy, odległość do wszystkiego (okropna na starość) i przede wszystkim ludzie dla których przyjezdny będzie przyjezdnym do końca żywota. Nie mam z tym problemu w Irlandii, bo mam trening od urodzenia - moja babcia przyjechała na Dolny Śląsk w 1962, zmarła dwa lata temu, obca do końca.

    No i oczywiście sąsiedzi zza Buga prawie wszyscy pisowi i kościółkowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obca do końca:) Sęk w tym, że ojciec mamy urodził się w naszej wsi i cała jego rodzina( pradziadek, prababcia, siostra i bracia) długo w niej mieszkała. Teraz dom jest w ruinie, ale moja ciotka- wnuczka pradziadka i kuzynka prawnuczka mieszkają nadal. Moje korzenie po ojcu matki są tutaj, po matce matki na Śląsku ( jest mi bliższy i i tam czuję się u siebie). A mimo tu zostałam zaliczona do tych nie "stela". Jak się przyprowadziłam oni wiedzieli, ze tu mam rodzinę, ale już byłam obca ( w dodatku miastowa). To chyba jednak jest problem urodzenia się w tej miejscowości, a nie posiadania w niej korzeni.
      Przeprowadzałam się dużo razy i nie mam naporu by być "tutejszym", ale jak się przez sporo lat robi coś dla wsie, a w sumie dużo, to takie traktowanie może trochę dziwić.

      Usuń
    2. To jest ogólny problem inności. Np. tego, że inaczej się ubierasz, że coś umiesz, że nie daj bóg, pojechałaś do miasta na studia. Moja mama całe życie spędziła w tej wsi, jest obca, bo do miasta pojechała do liceum (dużego miasta, nie do powiatowego). Bo na pogaduchy do domów nie chodzisz, więc i nie wiesz, co o Tobie gadają (niewybaczalne, ploty mają najwyższa wartość tylko wtedy, gdy dochodzą do uszu obgadywanego). Obcy na współczesnej wsi jest ten na którego społeczność nie może w żaden sposób wpłynąć. Wychowałam się w poczuciu inności, pewnie dlatego tak łatwo się przystosowuję do zmiany krajobrazu. Ja nie tylko nie mam z tym problemu, ale nawet odczuwam potrzebę, żeby coś zmienić, gdy zaczynam być do kogoś za bardzo podobna.

      Usuń
    3. Ja nie mam problemu z innością, mam problem ze zrozumieniem takiego zachowania. mamy XXI wiek i ludzie zmieniają miejsca zamieszkania, nie powinno to dziwić, a tym bardziej izolować takich ludzi. Tym bardziej, że każdy, kto tu chce zamieszkać, wnosi coś nowego, często fajnego, a oni są tacy zaskorupieni w tej niechęci do tych nie stela. A jak ktoś tak, jak ja ma mega wykształcenie, to już mogiła dla tego kogoś. Przyprowadził się parę lat temu do wsi doktor nauk ścisłych- okrzyknięto go z pogardą 'Ten doktorek". Nie zdziwiłam się, a nawet ucieszyłam- jest nas tu już dwoje trędowatych nie stela. To, co w różnych miejscach nie dziwi, tu jest przyjmowane z pogardą lub z naganą i tego nie rozumiem.
      Ja zawsze byłam dla otoczenia "inna" choćby z tego , że mieszkałam w leśniczówce, a matka była nauczycielką- dom inteligencki w latach 60 to było "inne" na wsi. Nie mam problemu ze swoją "innością", mam problem ze zrozumieniem zaściankowych ludzi o ograniczonych horyzontach. Powtórzę się, mamy XXI wiek i mnóstwo przekaźników informacji, ludzie podróżują, świat jest otwarty a tu skansen umysłowy i mentalny.

      Usuń
  8. Wychodzi na to, że jestem taki jakiś człowiek środka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to dobrze? Może tak? Mniej rozterek różnego kalibru, bo wybór ma duży rozrzut.

      Usuń
  9. Jakoś nigdy nie przywiązywałam wagi do tego, skąd jestem. Los mnie rzucał w kilka miejsc i w każdym czułam się dobrze- nie zauważyłam obcości ani prób izolowania mnie od środowiska, ale może to właśnie wynik tego, że się nie zależało mi na adaptacji do tej czy innej społeczności - to następowało jakby automatycznie. Tak mi się przynajmniej wydaje, tak to pamietam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los mnie wrzucał w kilka miejsc i mam porównania. Ja już tutaj nie raz pisałam, ze cieszyniacy to jest ludek, który najlepiej kisi się we własnym sosie i nie lubi ludzi nie stela. I daje to im odczuć. To nie jest tylko moja opinia, to opinia wielu napływowych. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie podkreślano tego w przykry sposób, oraz gdyby ci ludzie zachowywali się przyzwoicie wobec napływowych a przynajmniej w sytuacjach pomocowych. I to jest właśnie przykre- nie jesteś stela mamy cię w nosie, nie pomożemy, na wszelki wypadek nie mieszamy się. dwa razy byłam w totalnej sytuacji kryzysowej i dwa razy spotkałam się z total obojętnością, a przecież pracowałam w tutejszej szkole 16 lat, dużo tutaj działałam, dużo dla wioski i szkoły zrobiłam, i niby mnie lubiano. I dlatego straciłam do tej wioski, do tych ludzi serce.

      Usuń
  10. Żeby mi zostało jeszcze paru dobrych znajomych, zawsze się umawiam na spotkaniach, że nic o religii i polityce, jak już musi być coś nie miłego to już lepiej o chorobach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z polityką, z religią sobie jeszcze w rozmowie radzę, obracam w lekki żart, albo wysłucham, nie zaostrzam. Jednak coraz więcej znajomych zaczyna nawijać o chorobach, o operacjach itp. - tego nie potrafię słuchać. To jest żenujące, bo jak skomentować opowiadanie ze szczegółami o kolonoskopii albo innej operacji i sytuacji po operacji? Mogę współczuć, ale ta osoba powinna sama spostrzec, ze nie jest to temat do omówienia np. przed sklepem, albo w ogóle nie pytana o zdrowie.I następny temat, który mnie łamie- wnuki, wnuki, wnuki jakie cudowne i tu już ślinotok prawie. Nic tego nie wyhamuje. czy l.udzie nie mają innego życia tylko w obrębie zdrowia i życia swoich dzieci oraz wnuków?
      Rzadko słyszę- wiesz przemeblowałam sobie do, albo- byłam na wycieczce, albo zobaczyłam film...NIE- już na wstępie narzekania na zdrowie, a potem wnuki...Ja już nie mam ochoty, po prostu nie mam ochoty obracać ciągle te tematy, dlatego unikam tych ludzi.

      Usuń
  11. Jako nauczycielka- na owego pana patrzeć wręcz nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Dziękuję za szczere chęci pomocy z linkiem ;) Już wszystko poprawiłam.

      Usuń
    2. OOOOOOOOOOOO... no to następna blogerka z branży:):):) Nie miałam nieszczęścia pracować w czasach rządów tego pana, ale przeżyłam Giertycha i innych wcale nie lepszych ministrów. Może trochę normalniejszych na umyśle.

      Usuń