Były alerty i były przygotowania na przyjęcie „wielkiej wody”. Sprawdziliśmy pompy, przynieśliśmy rynny pod okienko do piwnicy, by nimi spuścić w ogród wypompowaną wodę, opróżniłam mauzera z deszczówki, robiąc miejsce na nową. Wszystkie rzeczy, które stały na podłodze w piwnicach, dałam wyżej. Przeniosłam doniczki z begoniami ze schodów na duży taras, na drugim przesunęliśmy donice z pelargoniami pod dach. Te rośliny nie lubią przelania, a begonie pod wpływem ulewnego deszczu łamią się.
We wtorek, po południu, przyszła ogromna ulewa. Lało 20 minut tak, że świata nie było widać, potem deszcz się zmniejszył i zaczęło padać spokojnie. W nocy nic się nie działo, jeżeli padał deszcz to przelotnie i z małym natężeniem. W środę to samo. No może okresy, w których padało, były dłuższe i deszcz był silniejszy, ale nie były to ulewy. W czwartek miało lać porządnie- nic z tych rzeczy. Popadało przelotnie, nawet zaświeciło na chwilę słońce. Wczoraj trochę pokropiło, a dzisiaj są duże chmury, ale świeci też słońce i zrobiło się cieplej.
Cały czas obserwuję radar opadów- widziałam, w którą stronę one się przesuwają i wierzę, że w innych rejonach Polski było nieciekawie. Tutaj Olza i Wisła trochę podniosły poziom, ale podtopień nie było.
Nadal w prognozach są deszcze, jednak my jesteśmy dobrze przygotowani i tak zostanie do późnej jesieni.
W ogrodzie ziemia napiła się wody, ale nie jest podmokła. Chodzi się po twardym gruncie, nie znać, że były cztery dni deszczowe. W mauzerze przybyło 300 litrów wody, jednak do całkowitego wypełnienia jeszcze sporo brakuje.
Rudbekia, ulubione żarełko ślimaków. Uratowałam ją, codziennie wieczorem obierając z żarłaczy. Na zdjęciu widać obgryzione liście, ale pąki zostały nietknięte.Tkam teraz dużo (jestem w dwóch trzecich całego gobelinu) i czytam teraz dużo. W ogrodzie ważniejsze rzeczy zrobione, pozostało tylko powoli przecinać wybujałe krzewy, wycinać przekwitłe kwiaty, ale nie ma z tym pośpiechu.
Niedawno przeczytałam trylogię Bondy ze słowem „miłość” w tytułach. I zapewniam, że nie są to ckliwe romansidła tylko pełnokrwiste kryminalne historie. Lubię książki Bondy, nie ma w nich zadęcia i pisane są świetnym językiem, a historie w nich przedstawiane mocno wciągają.
Przeczytałam książki napisane przez Kutza. To dopiero uczta, dla mnie ślązary, niesamowita. Interesujące historie ze światka filmowego, anegdoty, fakty biograficzne, pisane z częstym użyciem wyrażeń gwarowych, o pardon, słówek z języka śląskiego i ogromną dozą humoru- wszystko to wciąga tak, że trudno się od czytania oderwać.
Czwarta część historii schronisk karkonoskich też już za mną.
A teraz zabieram się do czytania ogromnych tomiszczów,w których opisany jest świat szpiegów, nielegałów, akcji różnych służb państw obcych i naszego.
Pomnażanie dobytku w takich opcjach, nawet kiedy nas stać, przestało nas rajcować. Tak działa filozofia Zero Waste, której coraz bardziej jestem przychylna i zaczynam ją stosować w życiu codziennym.
Ogrodowe wycinki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz