Ranek już typowo sierpniowy. Cienie zalegają coraz dłużej w
dzień, słońce coraz później spieka. A jednak upał niemiłosierny. Jest susza. Te
kilka dni deszczu tylko trochę ulgi przyniosły. Z drugiej strony rolnicy cieszą
się, bo żniwa w pełni i pewnie zdążą zebrać zboża bez przygód. Lubię tę porę
roku tu na wsi. Mieszkanie na wsi w ogóle mi nie dokucza. A jak pomyślę, że
dużo mieszczuchów buduje teraz domy z dala od miejskiego ścisku, to przypomina
mi się pogardliwe traktowanie mieszkańców wsi jeszcze kilkanaście lat temu.
Teraz mieszkać na wsi i pracować w mieście to marzenie wielu. I młodzież też
już nie ucieka do miast. Budują domy tu, obok domów swoich rodziców. A wracając
do żniw- pełno wkoło pracujących kombajnów. Młoda i Jaskół kichają i zwiewają
jak najdalej, bo za kombajnami pył unosi się na parę metrów, a oni uczuleni.
Zresztą mnie też ciągle kręci w nosie. O 17 zawyły syreny. Godzina 0. Postaliśmy
chwilę w milczeniu. Tak, tu na wsi również czczą minutą ciszy rocznicę wybuchu
powstania. Wieczorem zrobiliśmy sobie
wycieczkę rowerową. Pojechaliśmy do lasu polnymi drogami. Niestety, z lasu
musieliśmy się szybko ewakuować, bo dopadły nas chmary gzów. Nawet zdjęć nie
porobiłam- gdy tylko przystanęłam byłam dosłownie oblepiona tymi upiornymi
owadami. W drodze powrotnej przystanęliśmy przy domu moich kumpli ze studiów.
Parę lat temu wybudowali w ładnym miejscu, niedaleko nas, dom i tym sposobem
zyskaliśmy miłych przyjaciół. Pogadaliśmy, pośmialiśmy i poznaliśmy ich nowego
psiaka. Przeuroczy. Mieszanka foksteriera ze sznaucerem. I wielka zadziora.
Trochę zdjęć jednak zrobiłam. Jestem zauroczona okolicą.
Ciągle odkrywamy śliczne zakątki.
Nie jest to cud techniki i najnowszy model, ale jeździ bezawaryjnie, lekko i nie zamienię go na żaden inny.
Takie grzyby rosną w okolicznych lasach. Te prawdziwki znalazł szwagier niemal na samym wejściu do zagajnika.
PS. Właśnie wróciłam z ogrodu. Jest pełnia. Na niebie ogromny księżyc i głośno grają świerszcze. Prawdziwie letni wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz