Za polem widać las, a za nim Beskidy. Perspektywa w aparacie stwarza, że są one bardzo daleko. W rzeczywistości w prostej linii mamy do nich około 30 kilometrów.
Do tego lasu mamy niecałe 2 kilometry. Trasa fajna, bo wśród pól i cały czas z widokami na góry- polskie i czeskie Beskidy.
Na polach pozostała jeszcze kukurydza. Nie przepadam za nią, bo zawsze przysłania jakiś fajny widok. W okolicy jest sporo stawów. Ten bardzo malowniczo położony obok lasu, jest jednym z nich.
Przestaliśmy chodzić na długie spacery, bo nasze nogi nie pozwalają na to. Najczęściej podjeżdżamy samochodem pod las, a potem wolniutko idziemy dalej. Głupie to jest, ale wyżej doopki nie podskoczysz. Nasze sportem i niewątpliwie sielankowym życiem:) :):):):) sterane kolana, są przeszkodą nie do pokonania. Ten spacer Beza zaliczyła z Młodą. One uwielbiają razem spacerować i całe długie dystanse pokonują pieszo.
Beza w szeleczkach. Bez nich i smyczy, nie rusza się poza bramę. Cały komplet jest schowany w szufladzie, w sieni. Kiedy otwieramy szufladę, Beza zaczyna popiskiwać z radochy. Niesamowicie lubi te wyjścia.
Psy lubią skubać trawę i w ten sposób czyścić sobie żołądek. Ta przybrzeżna trawa wyraźnie zasmakowała psicy, bo pasła się nią jak młody osiołek. W ogrodzie ma takie miejsca, w których trawa najbardziej jej podchodzi. Instynktownie wyczuwa, co jej pomoże. Nie rusza innych. Kiedyś dałam jej liście mięty do spróbowania- powąchała i odwróciła się z pogardą. Tak samo potraktowała liście melisy.Mięsko, moja pani, mięsko, a nie zielsko, należy dawać.
Tu aż się zaparła, by urwać zieleninę, Dziw, ze sobie języka nie przecięła na tej ostrej trawie.
Bluszcze wyraźnie zmieniają barwę. Nie da się ukryć, że robi się bardzo jesiennie.
Zdjęcia zrobiła Młoda telefonem,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz