Mam wrażenie, a raczej
jestem przekonana, że Morawiecki knuje przeciwko narodowi. Likwiduje
obostrzenia w momencie, kiedy przybywa liczba zakażonych. Znosi obostrzenia,
dotyczące miejsc i zdarzeń, wiążących
się ze sporą liczbą ludzi w nich uczestniczących. Niezrozumiałe jest dla mnie
luzowanie ślubów. To znaczy rozumiem, że w USC muszą być maseczki, by chronić
urzędników, ale na weselu już nie, bo… no bo właśnie co? Na weselu niech się
ludzie zarażają? De facto ich wybór być, czy nie być, ale wziąwszy pod uwagę
tradycję i to, że ludzie nieodpowiedzialni są, oraz ważniejsze są dla nich
igrzyska zamiast zdrowia, to weseliska polecą pełną parą i pełną gębą
(wirusów). Niemożliwe, żeby chytry Morawiecki nie wiedział tego. Oczywiście, że
wie, ale ma alibi- to ludziska sami sobie wyszykowali ten los. Niby racja, ale
jak wie o zagrożeniu i ma jeszcze opinie fachowców, to powinien durny naród
hamować, a nie dawać mu wolną rękę. Zawłaszcza temu narodowi. Otwieranie
basenów, wesołych miasteczek, basenów (!), kościołów dla wszystkich wiernych na
raz w danej miejscowości itp. „imprez” jest, moim zdaniem, cyniczną zagrywką
rządzących. Widzą, jak przeciwnicy Dudy nabierają wiatru w żagle, jak spychają
jedynego milusia na dalsze pozycje, dlatego igrają ze zdrowiem i życiem
własnych obywateli, pozwalając im na zachowania, które w momencie rosnącej
liczby zakażonych, powinny być hamowane, a obostrzenia powinny być coraz
większe. Rząd jest arogancki i cyniczny, bo sukcesywnie się bada, natomiast
przeciętny Polak nawet o tym fakcie nie pomyśli. Dopiero, jak mu się o tym
powie, to przytakuje. Wszystko prowadzi do wprowadzenia stanu klęski, by móc
odwołać wybory. Jednak jest to tak cyniczne, i tak zbrodnicze manewrowanie
zdrowiem oraz życiem obywateli, iż nadaje się już tylko pod sad.
Z drugiej strony, zadziwia
mnie ten stan lekkomyślności i nieodpowiedzialności większości Polaków. Nie
przekonują mnie utyskiwania i narzekania ludzi, że maseczka nie pozwala oddychać,
że przeszkadza, a w ogóle to ona „nie chroni”. Nie będę się tu rozwodziła na
temat maseczek, bo napisałam na ten temat TU. Uważam, że Polacy są w większości
rozkapryszonym, wygodnickim narodem bez wyobraźni. Co to znaczy: „bo oni
ograniczają mi wolność”, „nawet na kawę nie można wyjść”, „autobus był „pełny”,
musiałam czekać 15 minut dłużej na następny, a przecież były tam wolne
miejsca”, „już z tym dzieciskami nie mogę wytrzymać” i dalej w ten deseń.
Ograniczono nam wszystkim „wolność”, ale to stan wyższej konieczności jest.
Wszystkie podstawowe potrzeby przeciętny człowiek może zaspokoić. Podstawowe
to- żywność, środki higieny, mieszkanie, praca. I to wszyscy mamy. Możemy robić
zakupy, mamy gdzie mieszkać, możemy wychodzić na spacery, pracujemy w domach, a
ci co pracują w zakładach, mają zapewnione środki chroniące przed wirusem. Owszem,
nie mamy zapewnionej podstawowej i głównej potrzeby- zapewnienia
bezpieczeństwa. Jednak, skoro rząd nam nie potrafi tego zapewnić, to właśnie my
powinniśmy o to sami zadbać, dla własnego spokoju, przestrzegając obostrzeń. Ale….Polakom
odebrano możliwość rozrywki i tu się podniósł tumult- och… nie mogę iść na
mecz.. do kina… do teatru… nie mogę zabrać dzieci na plac zabaw (plac istnieje
dwa lata, przedtem dzieci bawiły się na podwórku, ale bunt i rozpacz, bo nagle
plac zamknięto). Mniejsza, że do teatru, kina, czy na mecz idzie jeden taki raz
na rok, albo w ogóle, ale…. Odebrano mu…. Buuuuu. Czy rzeczywiście musimy
jechać na wakacje? W takiej sytuacji, kiedy wszędzie ten wirus krąży? Nie…
każdy rozsądny zostałby w domu, ale nie Polak. Nie w ciepłe kraje, to nad
polskie morze, ale mus pojechać. A tam już na plażach wydzielają sektory, robią
przejścia wydzielone taśmami, ograniczają dostęp do wody, bo parująca woda
niesie niebezpieczeństwo zakażenia itp. Mało tego, właściciele nadmorskich
pensjonatów odmawiają kwaterunku Ślązakom, bo ta szarańcza ze Śląska przyniesie
ze sobą wirusa. W tym momencie pozdrawiam serdecznie mieszkańców Pomorza i
okolic. Liczyć forsę od wczasowiczów ze Śląska jest przyjemnie, prawda? No to
życzę, by jednak spełniło się marzenie Pomorzan i by Ślązacy w tym roku tam nie zawitali.
Jednym słowem, ograniczono
Polakom na dwa miesiące swobodę w życiu i podniósł się straszny lament. Zabrano
ludzikom zabawki, zabrano igrzyska, a im się należą one, jak rządowi Szydło
nagrody. Czy rzeczywiście Polacy mają tak mizerne móżdżki, nastawione na
przyjemności, że nie dociera do nich realne zagrożenie i nie potrafią się
samoograniczyć lub podporządkować zarządzeniom? Czy naprawę Polacy nie widzą
rządowych manipulacji i w imię zaspakajania własnego widzimisię, jak struś
chowający głowę w piasek, liczą na „jakoś to będzie” lub „mnie to nie dotyczy”?
Czy Polacy, powołujący się na zachowania rządów w innych krajach, nie widzą
różnicy między naszym krajem, a tamtymi? Faktycznie wierzą, że jak w Szwecji nie
wprowadzono obostrzeń, to w Polsce to tak samo zagra? Otóż po dwóch miesiącach
rząd Szwecji przyznał się do tragicznej pomyłki i szuka teraz rozwiązań,
ograniczających liczbę zakażeń, bo tragicznie ona rośnie. Podobnie dzieje się w
Wielkiej Brytanii, która masowo teraz przeprowadza testy na koronawirusa. Bardzo
dużo ludzi myśli „życzeniowo”. Kiedy czytają artykuł, zawierający informacje, na
które oczekują, przyjmują to jako prawdę, chociaż rzeczywistość inaczej wygląda.
Na zasadzie- zamknę oczy, policzę do trzech i spełni się. Wyszukują artykuły,
które dotykają „teorii spiskowych”, jakichś organizacji, które chcą wszczepiać
czipy ludziom, albo szczepić ludzi (oni wymyślili pandemię, by mieć pretekst),
by ich ubezwłasnowolnić, a wszystko to w otoczce promieniowania z G5. Litości!
Wracając do likwidowania
obostrzeń w momencie rosnącej liczby zakażonych. Mam żal do wszystkich
kandydatów na prezydenta, że w czasie swoich spotkań z wyborcami, nie namawiają
ich do zakładania maseczek. Popatrzcie, jakie tłumy są na wiecach przedwyborczych
różnych kandydatów i mnóstwo ludzi jest tam bez maseczek. A szczególny żal mam
do Trzaskowskiego, bo jego uważam za najbardziej rozsądnego ze wszystkich
kandydatów, ale on też jakby zapomniał o przepisie, dotyczącym noszenia maseczek,
kiedy nie można zachować dystansu społecznego.
Zniesiono limit wiernych na
mszy w kościele i brak ograniczeń w liczbie wiernych podczas procesji w Boże
Ciało. Gdzieś przeczytałam komentarz, że w kościele mieszka Chrystus, który nie
choruje na koronawirusa. Pomijając fakt, iż komentarz jest tak durnowaty, że aż
w trzewiach szczypie, to ten ktoś zapomniał chyba, iż jego Chrystus
zmartwychwstał, co raczej przeciętnemu człowiekowi nie jest dane. Rośnie, zatem,
liczba zakażonych księży (zwolnionych z noszenia maseczek podczas mszy) i szuka
się wiernych, którzy uczestniczyli w mszach, prowadzonych przez tych księży.
Listonosze, kurierzy doręczają przesyłki bez
rękawiczek, bez maseczek. Nie przypominam sobie, by ich zwolniono z takiej
formy zabezpieczeń przed wirusem.
Codziennie czytam informacje
o kolejnych zamykanych zakładach pracy, w których wykryto koronawirusa. Otworzono
żłobki i przedszkola, by po tygodniu je zamknąć, bo stwierdzono zachorowania u
personelu. Sam sobie przyniósł tego wirusa?
A ludzie zachowują się jak
potrzaskani, bo rząd znosi obostrzenia. Jestem coraz bardziej przekonana, że
żadne bolesne doświadczenia nie nauczą tego narodu myślenia i mądrych zachowań.
PS. Mam włączoną opcję komentowania dla wszystkich. Jeżeli ktoś nie potrafi tutaj komentować, nie mam pojęcia, dlaczego. Nikogo nie zablokowałam. Nie mam takiego zwyczaju ani potrzeby. Na razie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz