poniedziałek, 12 kwietnia 2021

O odpowiedzialności, wyśmiewaniu i pasożytach społecznych.

W sobotę zaszczepiono nas pierwszą dawką Astra Zeneki. Organizacja szczepień w naszym ośrodku, to mistrzostwo. Nie było kolejki, w poczekalni tylko te osoby, które do szczepienia (na daną godzinę) i te, które musiały odsiedzieć przepisowe 15 minut po zaszczepieniu. Atmosfera pogodna, z żartami, tym bardziej, że personel znany, a w poczekalni sami znajomi.

 Badanie szybkie, sprawne. Tylko moje ciśnienie doleciało do kosmosu. Mówiłam lekarzowi, iż badanie ciśnienia w moim przypadku, w tej sytuacji, to strata czasu. No i wybiło na 197/110. Powinnam już chyba eksplodować, w życiu tak wysokiego ciśnienia nie miałam. Nie pozostało nic innego, jak pośmiać się i zaliczyć szczepienie.

Nawet nie poczułam, kiedy pielęgniarka robiła zastrzyk.  Jaskół wszedł do zabiegówki 5 minut później. Po godzinie mogliśmy jechać do domu. Po przeczytaniu tych wszystkich „rewelek” o zgonach, o straszliwych skutkach ubocznych, o jakichś niesamowitych gorączkach poszczepiennych, zaczęliśmy z niepokojem obserwować nasz organizmy. I tak- mnie lekko bolała głowa (nie wiem, czy wynik szczepienia, czy prawie wichury, a ja na wiatr tak reaguję), Jaskół dostał lekkiej gorączki, która po paru godzinach przeszła. Poza tym żadnych innych dolegliwości. Nie wiem, czy dalej nic się nie objawi. Mamy nadzieję, że już po wszystkim. I uspokoiłam się wewnętrznie, bo ostatni tydzień, to czułam się tak, jakbym siedziała na bombie. A teraz wszystko to ze mnie spłynęło. Jednak pilnować nadal się trzeba.

Widzę, że coraz częściej zamieszczam na blogu teksty „paskudne”, krytyczne, „pod prąd”. Jednak, czy chodzi o to, by komuś się podlizywać, bo tak wypada, bo to jest na topie, bo prawie wszyscy są zachwyceni, czy pisać wprost to, co się czuje i jak się odbiera rzeczywistość?

Nie mam już ochoty w ogóle cackać się, pieścić z treścią. Jak mi się nie podoba, to mi się nie podoba i już. Nazywanie rzeczy po imieniu wyzwala pewien stopień niepokoju, może i agresji. Kiedy w rozmowie argumentujemy, też często podnosimy ton (nie chodzi mi o kłótnie, wrzaski itp. ) oraz czuje się napięcie. Moje posty są nasycone moimi emocjami, ale nie będę ich tłumić, kiedy uważam, że mam rację, gdy mi się coś nie podoba, gdy mnie coś wkurzy, kiedy coś zaboli tak do dna. A ostatnio wręcz się wściekłam.


 

Teraz będę strasznie paskudna, złośliwa, bezwzględna, bezlitosna i bardzo, bardzo krytyczna. W końcu to przez takie osoby i ich zachowania, które opiszę, mój i innych strach trwa (spoko- nie jest on paraliżujący, pozwala w miarę normalnie żyć), a życie nadal ograniczone jest w ramach obostrzeń. I nie ma tu nic do gadania bezczelne stwierdzenie:  „Kto chce się bać, niech się boi, jego sprawa”. O nie, tak łatwo nie da się przejść nad taką ignorancją. Strach w człowieku budzi się nie bez powodu. Coś/ktoś ten strach wywołuje. W przypadku pandemii, wystarczy rozejrzeć się dookoła, wystarczy posłuchać ludzi, przeczytać statystyki i nie ma sposobu, by go zniwelować, przestać odczuwać. Można strach, pracując nad sobą, trochę zmniejszyć, trochę oswoić. Ludzie umierają na covid, umiera ich coraz więcej, ludzie chorują, lżej, ciężej, ale chorują. Coś się dzieje, coś strasznego, coś, co trudno opanować, pomimo dużego wysiłku w tym kierunku, większości z nas. Mimo wszystko, ludzie starają się, by to jakoś ogarnąć, by zminimalizować, by szybciej wrócić do normalności.

Niestety, nie wszyscy i to jest duży problem dla nas, starających się, by nam i innym nic nie zagrażało.

 Niektórym wydaje się idiotyczne, że jak ktoś mówi, iż nosi maseczkę, dezynfekuje ręce, zachowuje odstęp, to robi to również, by chronić innych. Chodzi taka jedna z drugą i wyśmiewa się (wyśmiewanie innych, u tej jednostki, jest bezmyślne i nagminne- w powody nie wnikam), że ludzie boją się, że panikują, że pozwalają sobą manipulować, że pozwalają sobie ograniczać wolność i dalej w ten deseń. Otóż chore jest takie wyśmiewanie się. Tym innym jesteś też ty, durna babo. Zachowanie ludzi, którzy chronią innych, zasługuje na szacunek, a nie na wyśmiewanie. To właśnie ta osoba, która tych starań nie docenia, jest szkodnikiem społecznym. Żyjemy w społeczeństwie i mamy wobec współrodaków jakieś zobowiązania, a choroba jest poważnym zagrożeniem dla wszystkich. Również dla tych prześmiewców. Wyobraź sobie idiotko, że nikt się nie chroni (co było na początku pandemii), jak teraz wyglądałby świat, twoje życie (ale ludzie,  świat cię nie obchodzą-  ciebie obchodzi tylko twój nochal)? Właśnie dlatego, że mnóstwo ludzi wokół ciebie jest odpowiedzialnych, tobie udało się umknąć chorobie. Ty sobie możesz chojrakować, możesz ludzi, którzy ci przyklaskują i mają takie samo zdanie, jak ty, przekonywać do swoich nieprzystających do rzeczywistości teorii. Wszyscy się popukajcie w głowę, bo jesteście po prostu aspołecznymi głupcami. Coś nie teges musi być z głowami tych wszystkich, którzy w czasie pandemii przedkładają własny interes ("nikt mi maseczką nie będzie odbierał wolności") nad bezpieczeństwo swoje oraz innych. I jeszcze chwalić się wyśmiewaniem z ludzi, którzy są odpowiedzialni za innych? Nie dociera, że to z powodu takich ignorantów, jak ona i jej wierni potakiwacze, pandemia trwa i nie dociera, że dzięki ludziom stosującym się do reżimu sanitarnego, jeszcze nie umarło pół świata. A ja coraz częściej, kiedy widzę człowieka bez maseczki, też mam mord w oczach, bo wiem, że to ja mam rację, a on sieje te wirusy naokoło w imię jakieś wydumanej „obrony wolności”. Nie musisz iść na wojnę, nie musisz poświęcać swojego życia (chociaż zagrażasz życiu innych), nawet szczepić się nie musisz, bo nikt cię siłą do punktu szczepień nie wlecze.  Wymaga się od ciebie TYLKO noszenia maseczki w określonych okolicznościach ( Dwie? Trzy? Osiem godzin?). Ale i tego zbyt dużo dla biednych „zniewolonych”.


 

Ludzie piszą na blogach- umarła moja matka/babcia/ stryj/brat… na covid, inna- mój sąsiad, jeszcze inna- w rodzinie ciężko chorowali i następna- długo wychodziłam z choroby, a ta popisuje się swoją arogancką „bezmaseczkową lekkością bytu”, nie widząc w tym nic niestosownego. Zastanawia mnie również brak reakcji, dosyć sporej liczby czytających, na te bezmyślne wypociny. Naprawdę nie widzicie w tym nic niewłaściwego? Wy chodzicie w maskach, męczycie się, często łapiecie infekcje, chorujecie, marzycie, by to się skończyło i dajecie przyklask takiemu zachowaniu, nie reagując? Ja wiem, każdy ma prawo powiedzieć, co chce, ale czy w tym przypadku na pewno? Nawet to, co potencjalnie szkodzi? Widzi taka, że nikt nie reaguje (nawet znajduje ludzi popierających ją) i rozwija się dalej, a to przecież wskutek takich nieodpowiedzialnych zachowań, my wszyscy ponosimy konsekwencje. Nie chcecie awantur? Naprawdę? To awantura na blogu jest bardziej bolesna niż przedłużenie pandemii i jej skutków? A „potwór się dokarmia” i przenosi bezkarność do realu.

Ludzie piszą, że należy maseczki nosić, że choroba istnieje, a ta dalej swoje, chwaląc się, jaka to ona „normalna’ jest i nie da sobie odebrać „normalnego życia”.

Jednak powtórzę- nie przychodzi babie do głowy (naprawdę jest taka tępa, czy krótkowzroczna?), że nam, w maseczkach wcale nie jest wygodnie, że też chcemy już normalności, ale wiemy, że dopóki to nie jest możliwe, to należy siebie i innych chronić. Tak, innych też. Ona twierdzi: „Jak ktoś jest głupi, to niech cierpi i nosi tę maseczkę”. Oczywiście, niby na siłę nie musimy, ale rozum, ale sumienie, ale właśnie wpojona odpowiedzialność za innych, tworzą dla nas imperatyw stosowania się do obostrzeń. Nie ma wyboru. To jest wyższa konieczność. Ale baba rozgłasza te swoje „wolnościowe teorie” prawie od roku, święcie przekonana, że jest oryginalna, niezależna, cudowna i taka podziwiana za „odwagę”. Po raz pierwszy spotykam się z tak niewyobrażalną arogancją, głupotą i wybujałym EGO oraz kosmicznym egoizmem. Tak, idiotko, to dzięki nam, ludziom odpowiedzialnym, noszącym maseczki, ty egoistko i tobie podobni ignoranci, mogą „normalnie żyć”. Wasza postawa nosi nazwę społecznego pasożytnictwa.*

Niestety, ludzie szybko przyzwyczajają się do takich tekstów i „zostawiają” na zasadzie- popisze, popisze i kropka. I rzekomo nie jest to groźne, dopóki to są tylko słowa pisane. W realu taki człowiek stanowi potencjalne zagrożenie dla zdrowia innych i to jest niebezpieczne. To są ludzie zagrażający innym. Nie napiszę mordercy (chociaż blisko już jestem tego, a osoba, która w ten sposób napisała, została skrytykowana z oburzeniem- no jak ona śmiała, no jak?), bo słowo ma zbyt ciężki kaliber, ale oskarżam takich ludzi o przyczynienie się do roznoszenia wirusów, a tym samym wzrostu liczby zachorowań, wzrostu liczby zgonów i przedłużania pandemii. I jeszcze to durne, bezczelne gadanie: „Skoro nosisz maseczkę, to czego się boisz?”. Ano tych twoich wirusów, którymi, nie nosząc maseczki wszędzie siejesz- na klamki, na drzwi, na towary, na ławkę w parku, na poręcze na klatce schodowej, na kwiatki u ogrodnika i wszystko, czego potem dotykają, nieświadomi zagrożenia, inni.

I z powodu ciebie, i tobie podobnych, durna babo, stan nienormalności trwa, a końca jego nie widać.

 


* Wprawdzie w tym przypadku nie chodzi o dobra materialne, a raczej o sposób korzystania z przywilejów i sposobów życia, niemniej cytat oddaje sens społecznego pasożytnictwa.

 „Są ludzie, w przeciwieństwie, do słabych, wyżej wymienionych pasożytów, „obdarzeni” ogromną siłą, ale którzy nie wzrośli w swoim rozwoju powyżej prymitywnych instynktów. Najczęściej mają wyższe wykształcenie, prestiżową pracę, rodzinę, pozycję w społeczeństwie …, ale z punktu widzenia  cywilizacji i jej rozwoju, są pasożytami społecznymi. ”  W dążeniu do władzy lub pieniędzy, albo do władzy i pieniędzy, tworzą warunki do realizacji tylko własnych potrzeb kosztem innych, nie licząc się ze stanem środowiska i sytuacji w społeczeństwie. ”  Po mnie choćby i potop. Żyjemy tylko raz.” Litość i współczucie dla innych istot są im obce.”

Więcej a ten temat tu: https://lucyostrachu.pl/2018/06/pasozyt-spoleczny-kto-to-jest/

 


Został przekroczony punkt krytyczny mojego zrozumienia i wyrozumiałości dla tych osób.

PS. Czytam na blogach, jak to ludzie się odwiedzają, jak odwiedzają wnuki, rodziców, dzieci, a potem, po miesiącu czytam na tych samych blogach- u tego kwarantanna, u innego cała rodzina się pochorowała, jeszcze inna sama przeszła covid. To już zostawię bez komentarza.

Miłego dnia.