niedziela, 27 listopada 2022

Pałac w Krzyżanowicach- spełniony sen von Lichnowskiego (1)

 

Na początku listopada wybraliśmy się na wycieczkę, by zobaczyć pałac w Krzyżanowicach. Było mglisto, ale zapowiadano przejaśnienia. Z domu wyjechaliśmy we mgle, która w trakcie zaliczania przez nas kilometrów, stawała się coraz rzadsza. Wjeżdżając na czeską stronę, zobaczyliśmy słońce. Tak się utarło, podczas naszych wycieczek, iż nawet, gdy chcemy coś zobaczyć po polskiej stronie, a znajduje się to na zachód od naszej miejscowości, jeździmy tam przez Czechy. Po prostu jest bliżej oraz  chyba spokojniej, zwłaszcza w niedzielę. W Polsce, w niedzielę do południu, wszędzie przy drogach, blisko kościołów, parkują samochody, a nierzadko zdarzało nam się czekać, aż ludzie wychodzący z kościoła, raczą zejść z drogi lub rozładuje się samochodowy przykościelny korek. Dlatego teraz wybieramy drogi czeskie. Do Krzyżanowic jechaliśmy przez Stary Bohumin, Chałupki i nadrabiając trochę drogi- Silherowice.

Pałac w Krzyżanowicach zachował się w bardzo dobrym stanie, pewnie dlatego, że dosyć wcześnie zaczęły nim administrować mniszki, które dbały o budynek, nie dając mu popaść w ruinę, jak to bywało z innymi pałacami.

Widok na wejście główne do pałacu.

Ten jasny, nowy budynek obok pałacu, to dom zakonnic.

Na dole- widok od strony dziedzińca
 

Pałac zbudowany został w 1700 roku przez hrabiego Bernarda Jana Praschmę. Budowlę nazwano „Okazałym domem pańskim”. Przypuszcza się, że została zbudowana na miejscu starszego dworku. Informacja z VIII wieku mówi, że obok folwarku znajdował się ogród i staw zamkowy.

Plan całego kompleksu.

Po  śmierci Bernarda Praschmy, pałac został sprzedany  baronowi Gabrielowi von Wengerski.

Następnie, w 1775 pałac kupiła rodzina Lichnowskich. Tak, tych samych Lichnowskich, których własnością był pałac oraz neogotycki zamek w Hradcu nad Morawicą. Pisałam o tym TU

 W roku 1856 Lichnowscy pałac gruntownie przebudowali w stylu neogotyckim, według projektu niemieckiego architekta Carla Ludecke. Właściciel pałacu w Hradcu nad Morawicą, był przecież miłośnikiem stylu neogotyckiego, co znalazło odzwierciedlenie w projekcie budowli również w Krzyżanowicach.

To są zdjęcia pałacu z lat 1920-1930

 
Ktoś dodatkowo uwiecznił na zdjęciu dworzec kolejowy w Krzyżanowicach. Tak wyglądał przypuszczalnie na początku XX wieku.

Pałac był w posiadaniu rodu aż do 1930 roku, kiedy to książę Wilhelm von Lichnowski sprzedał posiadłość siostrom Zgromadzenia Franciszkanek. Niedługo potem pałac zmienił swoje przeznaczenie i stał się klasztorem. Salę rycerską zamieniono w kaplicę. W klasztorze założono dom opieki nad ludźmi starszymi. Franciszkanki opiekowały się również chorymi z Krzyżanowic. W klasztorze funkcjonowało także przedszkole, prowadzone przez siostry zakonne.

Spełniając takie funkcje, klasztor przetrwał do 1945 roku. Kiedy w styczniu 1945 roku,  do Krzyżanowic zbliżał się front, siostry wraz z chorymi opuściły budynek. Na  krótki czas Niemcy zorganizowali w nim szpital dla swoich rannych żołnierzy, by potem szybko go ewakuować. W kwietniu 1945 roku pałac zajęło wojsko radzieckie i zaczęła się demolka obiektu. W kaplicy urządzili kuchnię, na korytarzach stajnie dla koni, a w pozostałych pomieszczeniach szpital wojskowy. W pałacu Rosjanie więzili również tzw. kułaków- gospodarzy, którzy mieli zbyt duży areał, oraz sklepikarzy i małych wytwórców.

Trwało to niedługo, bo w 1946 roku wróciły siostry zakonne, budynek znów stał się klasztorem, wyremontowano i poświęcono kaplicę. Siostry przywróciły klasztorowi funkcje, jaką pełnił  przed wojną- do 1964 roku  był w nim dom opieki dla ludzi starszych. W 1964 roku utworzono Dom Opieki Społecznej- nadal prowadzony przez Franciszkanki.

Za: ttps://www.krzyzanowice.pl/turystyka/palac_w_krzyzanowicach.html

https://www.naszraciborz.pl/site/art/1/0/99990

Kiedyś do pałacu można było dostać się przez trzy bramy, ale teraz na teren parku można wejść tylko przez jedną, z głównej szosy.

Od bramy w stronę pałacu wiedzie zadbana, wybrukowana alejka.


 

Pałac schowany jest za wysokimi starymi drzewami, dlatego nie od razu można go podziwiać w całej okazałości.

Po lewej stronie znajduje się główne wejście, jednak my poszliśmy w prawo.
 

Obecnie pałac ma kształt taki, jaki nadano mu w czasie tamtejszej przebudowy, ale można w nim bardziej dopatrywać się cech architektonicznego eklektyzmu niż neogotyku. Jest zbudowany na planie prostokąta, z trzema ośmiokątnymi basztami w narożnikach. Posiada również wieżę od strony południowo-wschodniej, w której znajduje się kaplica.

 Na tej ścianie znajduje się boczne wejście, z tej strony  dobrze widać ośmiokątne baszty. Mam wątpliwości, czy te wieże można nazywać basztami. Być może nazwa jest pozostałością nazewnictwa, używanego podczas tworzenia neogotyckiego projektu pałacu. 


Przed wejściem postawiono kamienne pomniki lwów. Trzymają one w łapach tablice z herbami rodu Lichnowskich.


 


Alejka, przy której stoją lwy prowadzi do obrośniętej bluszczem ścianki.


Ścianka może z powodzeniem imitować grotę, ale z tyłu jest płaska. Wnęki wyłożone są bardzo starym kamieniem. Szukaliśmy jakiejś informacji, co to za obiekt. Niestety, nic nie znaleźliśmy- możemy się tylko domyślać, że we wnękach stały święte figurki.

Z tej strony pałacu teren jest mały, dlatego trudno było zrobić zdjęcie obiektu z dalszej perspektywy i w całości. 

Bardzo ładny i pałac, i dziedziniec, tylko ta winda w rogu psuje cały efekt. 

Na dziedzińcu figura św. Franciszka z ptaszkami, jak na tego świętego przystało. Mam do niego sentyment za jego wielkie serce dla zwierząt i potrzebujących, o ile to w ogóle prawdą jest.




Na dziedzińcu jest też witryna informacyjna dotycząca Franciszkanek. Nie przepadam za wszelkimi siostrami zakonnymi, były takie, które stosowały wobec mnie- przedszkolaka wówczas- przemoc, ale trzeba przyznać, że za działalność tym z Krzyżanowic należy im się szacunek.

Drzwi z dziedzińca do budynku, obok jest nowoczesna winda. Popsuła ona ewidentnie wygląd pałacu. Nie wyobrażam sobie jednak wnoszenia wózków ze staruszkami, czy w ogóle starszych schorowanych ludzi wchodzących po schodach na piętro.  Czyli windzie wybaczamy, przymykamy oko i idziemy dalej zachwycać się pałacem.

To jedna, moim zdaniem, z piękniejszych części pałacu- taras i wiodące nań, z dwóch stron, schody.


Dawniej na taras wychodziło się z sali rycerskiej. Obecnie wychodzi się na taras z kaplicy klasztornej.


 

A nad drzwiami takie piękne zdobienia z herbami Lichnowskich. Tu czuje się neogotyk.


 I tutaj widać styl neogotycki.

Zarówno nad drzwiami jak i nad tym oknem, widać ostre łuki, załamujące się nadokienniki, charakterystyczne witraże w oknach.
Dodatkowo w oknie zastosowano maswerk- zdobienie stosowane w gotyku, a potem w neogotyku. 

W  oknach, na parterze, są klasyczne neogotyckie maswerki.

Wieża, w której znajduje się kaplica- dawniej sala rycerska- wolałabym, by ta została, bo jak opisywać pałac, któremu zmieniono charakter, a budowano w zupełnie innym przeznaczeniu- ozdobiona jest kariatydami, co wskazuje na domieszkę neoklasycyzmu w architekturze pałacu.


Kiedy spojrzymy na pałac, przedstawiony na starych fotografiach- możemy się zgodzić z informacjami, że kiedyś miał on wygląd zamku neogotyckiego. Kiedy patrzymy na pałac współczesny- widzimy, że już niewiele zostało w nim z neogotyku. Stanowi on obecnie mieszankę stylów. Nie znalazłam informacji, w jakim okresie następowały te zmiany, przypuszczalnie podczas kolejnych remontów coś dodawano, coś ujmowano. Widać je już na fotografiach z 1920-30 roku.

Zmniejszono strzeliste wykończenia wież (są one teraz mniejsze), nie ma attyki nad oknami w budynku głównym. Ale ciągle możemy podziwiać zdobienia tego typu.


Kamienna kula "uwita" z  gron i liści winogrona. Czyżby nawiązywała do herbu Lichnowskich?

Piękne zdobienie wieży.


 Na uwagę zasługują również ozdobne iglice, umieszczone na dachu.



Stylowe są także kraty w oknach.

Tak wygląda pałac od "tyłu", a raczej z boku, ale jest to jakby część robocza, niereprezentacyjna. Obok znajduje się dom mieszkalny zakonnic.


Za:

 https://www.krzyzanowice.pl/turystyka/palac_w_krzyzanowicach.html

https://www.naszraciborz.pl/site/art/1/0/99990

 https://krainagornejodry.travel/culturalheritage/2847

Archiwalne zdjęcia pałacu znalazłam na https://fotopolska.eu/

Szczegóły architektoniczne pałacu tu:

https://zabytek.pl/pl/obiekty/krzanowice-palac-ob-dom-pomocy-spolecznej







22 komentarze:

  1. Cudnie, moje klimaty!
    Stosunkowo blisko macie do takich atrakcji, a mgły na drogach to istne utrapienie!
    Sporą metamorfozę przeszedł pałac przez lata, dom zakonnic tak trochę nie pasuje do całości, ale trudno, skoro niosą pomoc, dobre i to.
    Dzięki za kolejną perełkę do zwiedzania!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To połowa "zwiedzania". Z drugiej strony ładniejszy:) Szkoda, ze nie zachowano pierwotnej formy. Teraz on jest neoklasycystyczny z elementami neogotyku, a przecież było odwrotnie (stare zdjęcie).
      Wszystkie te pałace przerabiano pod koniec XIX wieku na modne neoklasycystyczne. Szkoda.

      Usuń
  2. OT, rzut beretem mam do niego a 100 lat tam nie byłam, piekna wycieczka.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładny, ale chyba lepiej wiosną lub latem tam się wybrać. Wtedy park jest pewnie ładniejszy i są kwiaty w donicach.

      Usuń
  3. Bardzo fajna wycieczka,z przyjemnością zwiedziłam z Tobą.Często myslę,że życie jest,niestety,bardzo krotkie,a rzeczy,miejsc do zobaczenia jakby coraz wiecej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zwiedzać innych krajów, to zwiedzam to, co jest blisko. I jest tego dużo. Ale co kto lubi- my lubimy stare dwory, zamki, pałace- innych pewnie to nie interesuje.

      Usuń
  4. Dopisałem do wykazu - Miejsca do odwiedzenia na motocyklu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jeden dzień zdążysz też pojechać do Hradca na Morawicą- 25 kilometrów dalej:) A zapewniam Cie, że trasy na motocykl są tam idealne.

      Usuń
  5. chodziłem do przedszkola do urszulanek, a to jest jakby gałąź, odnoga franciszkanizmu... przemocy nie było, czasem jedynie żarty na ten temat użycia pasa, ale tak podane, że nawet my, dzieciaki wiedzieliśmy, że nie można brać tego na poważnie... te czasy wspominam nawet fajnie, może oprócz dwóch stałych punktów dnia: tzw. "pacierza" i kubka gorącego mleka, od których wykręcanie się codziennie angażowało moją energię, ale miało to dobrą stronę, bo rozwijało mój spryt i pomysłowość... przedszkole było obok zabytkowej(?) willi - siedziby zakonnic i widziałem je kiedyś pracujące przy jakichś robotach remontowych... tak więc jakoś nie dziwi mnie, że opisany w poście pałac był taki zadbany przez jego mieszkanki...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż musiałam zobaczyć, jakie to były siostry- te które prowadziły przedszkole, do którego chodziłam. One nadal przedszkole prowadzą. Brrrrrr.. to jest Zgromadzenie Sióstr Służebniczek. Ja doświadczyłam z ich strony przemocy. Nie wiem, jak inne dzieci, ale ja byłam jedynym dzieckiem, którego rodzice nie chodzili do kościoła, a mój tata był szychą we wsi. I wole o tym nie pamiętać, bo do teraz nie mieści mi się w głowie, że można stosować takie metody przymusu. wobec przedszkolaka.
      Nie przesadzajmy z tymi zasługami dla pałacu. Tam pewnie szły duże dotacje na remont, bo to był dom opieki od początku. No i zabytek- dotacje gminne, ministerialne, pewnie też od zgromadzenia...Gdyby to był tylko klasztor, to pewnie nie tak by to wyglądało.
      Ale nie jest źle. Tylko wkurzyła mnie ta winda, bo jest w miejscu, gdzie był piękny balkon. (popatrz na stare zdjęcie). Ciekawa jestem, czy można było tę windę usytuować przy wieży po drugiej stronie dziedzińca. Chyba nie, bo przy samym wejściu może być klatka schodowa. A może tego balkonu już wtedy nie było?

      Usuń
    2. mnie państwowe przedszkole nie przysługiwało, bo ojciec był "prywaciarzem" /miał firmę budowlaną w ramach spółdzielni rzemieślniczej/, a z takimi wtedy system nie pieścił... natomiast tak się zastanawiam, czy stawianie dziecka do kąta można uznać za przemoc?... w tamtych czasach na pewno nie, a teraz to nie mam pojęcia... bo jak pamiętam, to w tym przedszkolu to była jedyna stosowana represja...
      ...
      winda faktycznie jest "niehistoryczna", ale skoro to dom opieki i klienci bywają niepełnosprawni, to jakiś standard jest konieczny i może nie było innej opcji rozwiązania sprawy?...

      Usuń
    3. Jakie stawianie do kąta- mnie brano za kołnierz, wytargiwano zza stolika i siłą wpychano do cuchnącego, ciemnego wychodka ( takiego z desek z dziurą w desce. I tam trzymano tak długo, aż inne dzieci zjadły obiad. A dlaczego? Bo byłam niejadkiem i nie lubiłam jeść. matka, gdy się o tym dowiedziała, zabrała mnie stamtąd natychmiast. Ale i tak od września do kwietna tam tkwiłam w takich i innych szykanach- stawianie na końcu szeregu, w ostatniej parze, dokuczanie słowne, szarpanie za włosy itp.Stawianie do kąta traktowałam jako chwilę wytchnienia, bo już byłam "w karze" i nic na razie mi nie groziło. Mój tata był I sekretarzem gminnym- resztę sobie dośpiewaj- dlaczego mnie koleżanki w szkole unikały (pomijam, że wychowawczynią była moja mama). Jako dziecko miałam ponosić konsekwencje wyborów moich rodziców, tylko, że ja wtedy nie miałam pojęcia, kim ojciec jest (6 letnie dziecko). Nie miałam również pojęcia o tym, że niechodzenie do kościoła na wsi, jest napiętnowane ostracyzmem. Mogłam się co najwyżej zdziwić, że koleżanka z ławki, nazywa mnie świnią, bo nie przeżegnałam się przechodząc koło kapliczki. A rodzice nie tłumaczyli tylko kwitowali, że nic mi się nie stało i taka lekcja przyda mi się na resztę życia- tylko nie powiedzieli czego ta lekcja dotyczyła. Miałam przyjmować obelgi i "twardnieć", bo życie to niejebajka.

      Usuń
    4. I przyszło mi na myśl, że jedynym pozytywem przeniesienia religii do szkół jest ten, ze w szkole katecheci nie mogą sobie na tyle pozwalać wobec dzieci, co w salkach katechetycznych z dala od jakiejkolwiek kontroli.
      W szkole rodzic natychmiast reaguje ( nie tyle przeciw katechecie, co raczej, że dziecku w szkole dzieje się krzywda- w szkole) i katecheta musi się pilnować. W salkach jest nadzór tylko księdza a on nie ma głowy "do takich rzeczy', zresztą jak rodzic nie protestuje ( bo ksiądz to władza), to nie ma sprawy.

      Usuń
    5. przemoc na salce katechetycznej akurat widziałem... to było jakoś tak w szóstej klasie... co prawda ja tam nie chodziłem już od dwóch /bynajmniej nie z przemocowych powodów/, ale chłopaki mnie namówili reklamując nowego, "fajnego" księdza, który "piłkę meczową pożycza"... to był mocny argument, bo w tamtych czasach nie każdy miał porządną piłkę, grało się zwykle w taką sznurowaną "z cyckiem"... siedzę na tej lekcji, mocno znudzony, bo nie wiem, o co chodzi, nagle chłopaki w ławce niedaleko zaczęli rozmawiać... ksiądz podszedł do nich i nagle lunął jednego pasem przez głowę... bez słowa zacząłem się wtedy pakować i idę do drzwi... to on pyta, gdzie idę?... co mu odpowiedziałem?... powiem tylko tyle, że pierwszy raz jako dzieciak tak ostro nabluzgałem dorosłej osobie...
      ...
      za to w szkole rusycystka (świecka) pociągnęła mnie za ucho, aż krew poszła... w domu nic nie powiedziałem, bo skarżyć nie wolno, ale ojciec zauważył to ucho i wziął mnie w ogień krzyżowych pytań... następnego dnia poszedł do szkoły i zrobił taki dym u dyrektorki, że od tamtej pory rusycystka starała się trzymać ode mnie z daleka...
      mój stary nie był impulsywny, ale kar cielesnych, bicia dzieci nie tolerował, uważał (niczym Indianie Prerii) to za hańbę dla rodzica, tak więc rzecz jasna mnie też nigdy nie uderzył, mimo że byłem naprawdę ostry rozrabiacz w tamtych czasach...

      Usuń
    6. */errata: znaczy od dwóch lat już na tą religię nie chadzałem... i do kościoła zresztą też...

      Usuń
    7. No i o tym mówiłam- w szkole coś się stanie dzieciakowi, zaraz rodzic z pretensjami ( i słusznymi), a w salkach działo się, oj działo. W czwartej klasie zaprosiły mnie te wydry na lekcje religii do salki. Jak mnie siostra zobaczyła, to od razu wywaliła za drzwi. I dobrze, utrwaliła moje zdanie o tych pingwinach.A koleżankom było głupio.
      Za chwilę nie będzie religii ani w szkole, ani w salkach.

      Usuń
  6. Skad Ty te zamki bierzesz ciągle nowe i niedaleko od Was😊 chociaż zdjęcia sobie pooglądam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich tutaj sporo. Wczoraj rozmawiałam z Jaskółem, że przecież niedaleko nas w promieniu 5 kilometrów są trzy pałace do pokazania, a ja o nich zapomniałam. Popatrz, jak to się sprawdza: "Cudze chwalicie, swego nie znacie....".
      Powiem Ci, że w przyszłym roku mamy w planie zwiedzić -obejrzeć jeszcze, co najmniej cztery, które są niedaleko po czeskiej stronie i parę w Polsce, które też są w promieniu 100 kilometrów.
      I tak powoli mój blog robi się "turystyczny", ale nie bardzo mi się to podoba. Z drugiej strony jest trochę "o ja cierpię dolę", o których chcę napisać:):):):)

      Usuń
    2. Blog jest różnorodny. Kogo denerwują jacierpiędolę może się zrelaksować przy zamkach i przyrodzie😊

      Usuń
    3. Zanim przeczytałam Twój komentarz, wkleiłam nowe "O.....". Nie chce sprowadzać tego bloga tylko do turystycznego, ogrodowego. Moje główne wykształcenie, dotyczy zajmowania się kulturą szeroko pojętą oraz historii i filozofii, i dlatego chcę też i takie tematy tutaj wklejać.
      Ale nie chodzi mi o teatr, czytelnictwo czy też film, bo to bardzo często na blogach figuruje- zwłaszcza recenzje. Chce szerzej mówić o różnych zjawiskach kulturowych, filozoficznych, politycznych (mniej) i historycznych. No i te wycieczki oraz ogród też:)

      Usuń
  7. Bardzo popularny pałac. Znam go na pamięć bo byłem tam kilka razy. Rewelacyjna miejscówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z nielicznych tak pięknie odrestaurowanych. A inne popodały w ruinę lub je rozebrano. Szkoda.

      Usuń