Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 20 września 2023

A tymczasem na smutki, smuteczki łyk dobrej... a nie, akurat tu- łyk dobrego Baileys'a.

Trochę spokoju między badaniami. Potwierdzam…potwierdzam… wykluczam…wykluczam…oddycham z ulgą i dalej… jeszcze trochę tego zostało, ale niedługo będę „prześwietlona” wzdłuż i wszerz, w poprzek, z dołu, z góry i po przekątnych, jak ten bagaż na lotnisku. Oddycham z ulgą po każdym i dalej… jeszcze trochę… żyję, czytam, pracuję, zwiedzam… odsuwam myśli, kiedy coś dziubnie, zaboli, wstrzyma oddech. Jaskółka jest cielesna, Jaskółka to nie tylko zdjęcia, filmiki, kwiatki, ogród i wycieczki.

Jest we mnie masa optymizmu, choć ta cholera depresja czasem zasnuwa mi słońce i próbuje dobrać się mi do skóry. Bardzo, ale to bardzo chce wrócić i mnie dobić. Jak widać, na razie nie ma szans na większe akcje, a te małe i średnie nauczyłam się pokonywać.

A doraźnie, w małych dawkach, na smutki i smuteczki życia codziennego to (oryginalny, przywieziony z Anglii):

 Czekam na wybory, ale spokojnie. Mam warianty psychiczne do opracowania. Całe życie jechałam na wielowariantowości „wychodzenia z opresji”. Oswajałam w myślach każdą sytuację tak, że jak się zdarzy, to nie będzie zaskoczenia. Teraz też oswajam przegraną, oswajam wygraną. Nie mam wpływu na to, co będzie- sama pójdę, zrobię, co trzeba, ale co dalej, to już nie ja. Mam jeszcze takie wrażenie, że nawet, jak wygra PiS, to ludzie wyjdą jednak na ulicę. Ale do tego jeszcze daleko, a jakieś większe  spekulacje są na razie poza moim zainteresowaniem.

Haftuję ptaka w stylu medvieval- trochę się wkopałam, bo dużo detali i dużo haftowania. Z kolorami idę w ciemno, ale i tak wychodzi coraz bardziej stylowo. 

 Bezka się pochorowała- jakiś wirus ją dopadł. Antybiotyk, dwa zastrzyki i doszła do siebie. Zrobiliśmy jej badanie krwi. Wszystko w porządku, tylko trochę wątroba coś nie gra. To chyba pozostałość po tym wirusie, bo badanie krwi było 4 dni po ostatnim zastrzyku. Jest w formie, wesoła, żywa i z apetytem. Człowiek martwi się o zwierzaka bardziej niż o siebie, a Bezka… no taki kochany futrzak i tyle.

 Puszczyki rozpoczęły jesienne nocne koncertowanie. Lubię ich „śpiew”, właściwie jękliwe pokrzykiwanie. A ludzie są przesadni, mówią, że jak puszczyk zawodzi to śmierć przywodzi. W ogrodzie głównie odzywają się samice, pohukiwania samca nie słyszałam.

Przylatują pod sam dom, siadają na świerku, brzozach, bożodrzewie i głośno „krzyczą”. Cudnie.

 Puszczyki, noce ciemne i tajemne, czarne koty, proszek z żaby…zielsko się pali, woń się rozchodzi, dym się snuje, a mgła zwodzi. Ech… takie życie w głębi puszczy- marzenia.

Przypomniał mi się wiersz Staffa „Bajka”, który deklamowałam na konkursie recytatorskim w podstawówce.

Biegając po lesie, mamrotałam sobie pod nosem jego fragmenty, kiedy pasowały mi do nastroju leśnego.

Znacie?

Bajka
W mrok drzew,
W odwieczny stary bór
wbiega
Bajka,
Dziecię grajka
spoza siedmiu gór...
Na mchu,
wsłuchana w szumu wiew.
Bez tchu
przylega,
W ócz zdziwienie
chłonąc cienie
Sennych drzew...

I śni:
Ze w duszy psotnej
Dziw tajemny
zmyśli, ciemny
Jak lęk ptaszy,
i przestraszy
Tłum samotny
starych pni...

Więc gwarzy dziw,
Co szedł przez groźne jary.
Północą przez pieczary,
Ze strachu ledwo żyw;

Prawi wieść,
Ze zbóje, czarownice
Pacholę bladolice
Chwyciwszy chciały zjeść!...

A las słucha
rozhoworów...
Słuchają paprocie,
Modra mucha
i jaszczurki
w cętek złocie...
Ludek muchomorów
krasnych
wzniósł kapturki...
Wszystko słucha -
A bajka,
Dziecię grajka
spoza siedmiu gór,
Już się boi
gadek własnych...
Trwogą źrenice otwarła,
Niema stoi,
dech zaparła
i przyklękła
Tuląc się do pnia bez słów...
Sama sobą się zalękła,
czarem swoich snów...
I w głos płacze, we łzach cała,
Że się w borze zabłąkała...

L. Staff

Ubawił się serdecznie stary, dobry bór...”

Zwłaszcza ten fragment mi się mamrotał mantrycznie w lesie o zmierzchu:

„Prawi wieść,
Ze zbóje, czarownice
Pacholę bladolice
Chwyciwszy chciały zjeść!... „

i wiałam do domu, co sił w nogach. Za bramką prowadzącą do lasu, już w ogrodzie, oddychałam z ulgą, ale nie odwracałam się na wszelki wypadek, by „czegoś” nie zobaczyć. Mała głupiutka dziewczynka.

W Internecie znalazłam ilustrację do tego wiersza.

 

Przeczytałam niedawno dwie fajne książki.


Arystokraci, ich romanse, rozwody, skandale...

Przy czym romanse, jak romanse, oparte o skandal obyczajowy, ale mnie bardziej interesowało ich tło historyczne, a w tej książce autorka bardzo obszernie je przedstawia.

Druga to już zupełny hardcore obyczajowy. Homoseksualiści, lesbijki, przemocowcy, awanturnicy i bawidamki- wielcy twórcy literatury światowej, ludzie niebanalni, niekonwencjonalni z jakimś pierwiastkiem mrocznego zła w sobie. I znów godne polecenia są nie tylko opisy zachowań bohaterów, ale również cała ta historyczna otoczka, w jakiej żyli.


Teraz czytam pierwszą część skandynawskiej trylogii kryminalnej. Robi się coraz ciekawiej. 

Dwie następne części to:

 

A aura zrobiła się znów słoneczna i bardzo ciepła- pięknie się lato kończy. Pranie ciągle wieszam na sznurach w ogrodzie- schnie bardzo szybko i pachnie wiatrem.

Szpaki jeszcze nie odleciały, ale już zbierają się w duże stada. Za dwa dni nadejdzie jesień.

Źródło:

Ilustracji: 

http://chatkanasowichnozkach.blogspot.com/2017/01/muchomory-na-ilustracji-dzieciecej-cz-ii.html

Tekstu wiersza: https://wiersze.annet.pl/w,,6931


 

43 komentarze:

  1. No nie wiem czy to dobre lekarstwo na smutki i depresyjki, bo łyk nie pomoże, a żeby się "znieczulić" na okoliczności depresyjne to trzeba się zwyczajnie upić, a z kolei alkohol jeszcze bardziej niszczy system nerwowy. Też mnie gryzie sprawa jak to będzie wyglądało po 15.X. - obawiam się, że znów omamiona ciemnota utrzyma kolesiów przy korycie. Jak na razie jesień i u mnie pięknościowa, 25 stopni w cieniu, słońce, lekki wiaterek. Nie obraziłabym się, gdyby taka była cała zima. Ale zapewne taki numer nie wyjdzie;) A ja zacznę czytać kolejną po "Shantaram" książkę pt. "Cień góry". "Shantaram" przeczytałam w ciągu 26 godzin z krótkimi przerwami na robienie herbaty i czegoś do jedzenia. Pisałam o tym na blogu, post. pt. "Maraton". Nie zagłębiaj się zbyt głęboko w analizę stanu zdrowia - to niestety nie prowadzi do zdrowia. Raczej cieszmy się z faktu, że jeszcze tu jesteśmy, że są z nami ci, których wciąż kochamy. Serdeczności ślę i życzę poprawy nastroju;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie- nie zagłębiam się, po prostu jeden wynik badań normalnie okresowo zrobionych, okazał się nieciekawy. No to postanowiłam ten rok przeznaczyć na zeskanowanie całego organizmu pod kątem przydatności. Na razie wszystko jest OK, ale to najważniejsze badanie jeszcze do zaliczenia.
      Depresja ( depresja a nie spadki nastroju, tak ostatnio w modzie) dopadła mnie 20 lat temu, dobiła 10 lat temu dosyć mocno, Wygrzebałam się, ale wiesz, ona jednak sobie w człowieku siedzi. Likier to taki dodatek, bo tak naprawdę od dwóch lat prawie alkoholu nie piję, ale syn przywiózł, a ja ten akurat lubię:).
      Prognozy wieszczą długą ciepłą jesień, mroźne i śnieżne styczeń oraz luty.
      Przeczytałam sobie recenzję "Shantaram", hmmmmm.... może się skuszę:)

      Usuń
    2. Mnie się Shantaram nie spodobał, nie przemawia do mnie taka literatura. Ale znam kilkoro zachwyconych, traktujących tę książkę jako swego rodzaju przewodnik duchowy.

      Usuń
    3. Jaskół powiedział: Na razie nie:):):) A ja teraz staram się kupować książki, które nam obu podejdą, bo ostatnio przesadziłam z zakupami książek, a tylko ja je czytam. Ale jak uznam, że ja przeczytam, to i tak kupię:):):)

      Usuń
  2. To zdrowia dla Bezki i oby u Ciebie zapanował spokój! Ja z tych, co wola wiedzieć i ewentualnie wziąć się zabary z przeciwnikiem. Też jeszcze nie jestem pewna co to, ale krocze zdecydowanie ku diagnozie.
    Im jestem starsza tym bardziej lubię wiersze. Może wreszcie toczy się jakaś ilość wrażliwości krwiobiegiem pod skórą nosorożca? 🙂 Staff a jakże, Leśmian( nie wszystko, ale Dwunastu braci mnie zachwyca).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę wiedzieć i mieć to z głowy. Na razie jest dobrze i nie ma co narzekać, ale jeszcze parę badań chcę zrobić, by mieć na, co najmniej, rok spokój. najbardziej dokucza mi kręgosłup, ale to sprawa beznadziejna i trzeba się pogodzić z tym, że już taki będzie.
      Ja mam określony typ wierszy, które trawię, a nawet lubię natomiast te, co czytam na blogach... no nie przemawia to do mnie.
      Po filmowej wersji "Pana Tadeusza", przeczytałam jeszcze raz wersję pisaną i miałam ubaw nie z tej ziemi. Przecież tam są tony humoru różnej maści.
      tam zaraz skóra nosorożca:):) Jesteś osobą, którą ja odbieram jako super wrażliwą, uważną, zrównoważoną i umiejącą czytać ze zrozumieniem. A w dodatku masz kręgosłup i potrafisz wyrazić swoje zdanie w sposób kulturalny, aczkolwiek stanowczy:):):):) Już!

      Usuń
    2. Bardzo mi miło, że tak mnie odbierasz:))) Zrównoważona to ja za bardzo nie jestem, ale staram się bardzo w słowie pisanym nie dać szaleć emocjom. W realnym życiu można kogoś klepnąć żartobliwie po ramieniu, roześmiać się albo od razu, widząc czyjś wyraz twarzy, wyjaśnić sprawę. Na blogach, w mailach to tak nie działa. A stracić życzliwe osoby przez szał klimakteryjnychBardzo mi miło, że tak mnie odbierasz:))) Zrównoważona to ja za bardzo nie jestem, ale staram się bardzo w słowie pisanym nie dać szaleć emocjom. W realnym życiu można kogoś klepnąć żartobliwie po ramieniu, roześmiać się albo od razu, widząc czyjś wyraz twarzy, wyjaśnić sprawę. Na blogach, w mailach to tak nie działa. A stracić życzliwe osoby przez szal hormonów szkoda:)

      Usuń
    3. Cos mi się komentarz zdublował:)))

      Usuń
    4. Szał hormonów? Myślisz, że na blogach pisze się pod wpływem hormonów? Nie da się tego opanować? No to jeżeli ktoś nie potrafi opanować szalejących hormonów- współczuję:)
      Różne teorie chodzą w necie, a dotyczą elegancji wypowiedzi. Najczęściej mówi się, że głównym powodem przyzwolenia na chamstwo i samego chamstwa jest anonimowość. Kiedyś... kiedyś próbowałam oddawać. Teraz całkiem po prostu mi się nie chce "walczyć" z kimś, kogo nie znam. Bez sensu.
      I ta życzliwość Netowa też jest kontrowersyjna. Nie mówię tego w sensie negatywnym. Po prostu to także dotyczy anonimowości. Lubię jak Ty komentujesz, Jotka, Piotr i wielu innych, bo czuję, że właśnie są to komentarze pozytywne, a na pewno nie agresywne. I chyba nie są wymuszone- jak ktoś chce to skomentuje, a nie dlatego, że wypada skomentować.
      To się czuje, to się czyta- Wasze komentarze dotykają sedna postu i są treściwe.
      Nie są takie, jak ja to nazywam,przelotowe: tu byłam, tam byłam zostawiłam komentarz- coś tam skrobnęłam i jest spoko.

      Usuń
    5. Repo, ja wiem, o co Ci chodzi, wiem, że teraz będzie Ci trudno, a potem trzeba dojść jeszcze do normy. Swoją wypowiedź odniosłam do blogosfery bardziej, a dopiero potem do mnie dotarło, że, być może i o Ciebie chodzi. A jeżeli tak, to jesteś mistrzem w poskramianiu swoich emocji :):):):)

      Usuń
    6. O mnie też:)))) Dyskusja to trudna sztuka, łatwo przejść do wbijania szpilek, a nawet- jak piszesz- zwykłego chamstwa. Człowiek moralny nawet anonimowo powinien zachowywać się tak, jakby było widać jego imię i nazwisko. A zresztą po co to dosrywanie w necie? Nie lubię , nie dzielę poglądów, wychodzę, ewentualnie zostawiam swój ślad jako, być może, zarzewie dyskusji. Jak się dyskutować nie da bo jedyny argument to" a u was Murzynow biją" to znikam.Szkoda.czasu.
      Komentować lubię jak lubię bloga. Albo/ i gospodarza bloga.Albo gości. Albo temat jest mi bliski:)))))

      Usuń
    7. A ja lubię, kiedy mogę sobie normalnie"pogadać" z komentującymi:):):)I lubię, jak mam sytuację jasną na blogach, bez jakichś wyskoków i "bicia w bębenek" do niemożliwości. Tak, brakuje mi takiego "twarzą w twarz" i gestów, mimiki podczas dyskusji. Jednak, chyba sama to wyczułaś, można się po wpisach zorientować, mniej więcej, z jaką osobowością ma się do czynienia.
      Ale jest plus blogowania- nie podoba mi się, nie wchodzę, nie czytam, mam w nosie. W realu tak od razu wyautować się, czy kogoś z dyskusji tu i teraz, nie da się. Przynajmniej w miarę kulturalnie- nie zostawisz człowieka nagle "na ulicy".
      A tak prześmiewczo- czasem mam ochotę zrobić owację osobie, która z uporem maniaka trwa przy swoim, a argumentów logicznych nie ma w ogóle. Owację za konsekwencję, czy to się nam podoba czy nie.

      Usuń
    8. Ja widzę, że Ty lubisz ludzi:)

      Usuń
    9. Nie wiem... zaskoczyłaś mnie:) Czasem z mojej pisaniny można wnioskować, że nie lubię ludzi. Hmmmm... ogólnie to ludzi lubię, interesują mnie, ale jak piszę krytycznie, to bardziej mnie wkurzają. To tak, jak z taką trudną miłością. Owszem, czuję czasem niechęć do ludzi, może nie nie do wszystkiego w nich. Czuję niechęć do ich częstym braku jakiejkolwiek aktywności umysłowej, czuję niechęć do takiego ich tumiwisizmu, lenistwa umysłowego, braku zainteresowań, często odrzuca mnie w ludziach ich agresja, napastliwość, czepliwość. I zaraz włącza mi się próba zrozumienie ich zachowań, i męczę się z tym, bo nie potrafię rozszyfrować- dlaczego. Wiesz, takie: "To niemożliwe, by taka osoba powiedziała coś takiego....", Szukam wyjaśnień, usprawiedliwienia, dobrych cech równoważących. Coś na kształt syndromu sztokholmskiego. Osoba jeździ mi po głowie, a ja szukam dla niej usprawiedliwienia...
      Jaskół już dawno nazwał rzecz po imieniu, dokładnie podkreślając, że ta osoba świadomie mówi paskudnie, czy robi paskudnie, a ja ciągle mam wątpliwości.
      Piszę i ciągle myślę o tym lubieniu. Ogólnie tak, lubię ludzi i staram się pozytywnie o nich myśleć.

      Usuń
    10. Bo to widać, że lubisz! A miłość, sympatią bezkrytyczna nie powinna być.

      Usuń
    11. Miło mi:):):):)Najgorsze są rozczarowania osobami, po których spodziewałam się znanych, określonych i charakterystycznych dla nich reakcji, a one nagle wywijają voltę i nawet nie starają się naprawić jej. No cóż, ludzie się zmieniają i muszę się z tym pogodzić.

      Usuń
    12. Ostatnio dawna daleka znajoma wykonała voltę w drugą stronę. Nieoczekiwanie i bardzo empatycznie mi pomogla, a byle jaka znajomość przerodziła się w koleżeństwo. Takie zaskoczenia lubię:)

      Usuń
    13. Fajnie:) A ja mam takich przyjaciół, z którymi widzimy się raz na 10 lat, niemniej, jak trzeba sobie pomóc, to nie ma sprawy. Są takie znajomości, przyjaźnie- nie widzisz się kawał czasu, a jak się spotkasz, to jakby człowiek wczoraj się rozstał.
      Namacalne jest niemal "dokończenie zdania", urwanego w pół przy ostatnim spotkaniu.

      Usuń
  3. Jeśli skandynawska trylogia, to cos dla mnie.
    Ja skończyłam czytać o Żydach polskiego pochodzenia w Brazylii.
    Zdrówka dla Was obu, no i niechaj Jaskół tez się dobrze trzyma!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jest mroczny kryminał. Natomiast mogę Ci polecić współczesną skandynawska sagę Anny B. Radge- sagę rodziny Neshov- 6 tomów. fajnie się czyta.
      Dzięki, trzymamy się nieźle. Tylko te utrudnienia typu niesprawne kolana, czy strzaskane kręgosłupy trochę dokuczają.

      Usuń
  4. na smutki to ja nawet Zioła nie używam, a co dopiero narkotyków, inna sprawa, że szalenie rzadko się smucę...
    wybory?... mam jasność, wiem co robić i co zrobię, przepychanką medianą na ich temat właściwe prawie wcale się nie interesuję, więc tu też mam luz... a zresztą wyjeżdżam lada dzień, będę na zupełnie innym tripie, bez mediów, prawie bez neta, więc mam wydziabdziane... jednak to może być dobry moment, żeby spróbować tego Baileya, a może nawet kiedyś już próbowałem?... co prawdą nie lubię samej whisky, ale jako składnik, czy dodatek może być, choćby taki piwny wynalazek Adelscott, bardzo przyzwoity stuff...
    Beza jak zwykle tradycyjny lajk, głaski i tarmochy, ciekaw jestem, jak tam u Ciebie z kleszczami, bo przez lato był spokój, ale teraz znowu trzeba było pluszaki zalać, bo jesienny wysyp się zaczyna...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. ten puszczyk świetnie wygląda w pierwszych kadrach, jak płaskorzeźba w drzewie, dopiero gdy mrugnął, to zaburzył tą iluzję :)

      Usuń
    2. Eeeeeeeeeeee...nnnnnoooooo, nie zalewam smutków alkoholem:):) To jest likier czekoladowy, ale nie jest gęsty i nie jest słodki. Rudej na myszach to ja nawet z lodem, czy pożal się boże, z colą, nie tykam. A ten likier sączę od lipca:)
      "Adelscott. Piwo warzone z mieszanki różnych rodzajów słodu i kukurydzy. Charakterystyczne jest zastosowanie słodu z whisky, wędzonego torfem..." Już wiem, że za Chiny Ludowe nie tknę:):):)
      Bezka dziękuje za głaski, z kleszczami spoko, mało. Komarów też mało. Już jej nie daję tabletki. Dopiero na wiosnę dostanie.
      Puszczyki samce obijają się i nie słychać ich. Natomiast samice dają takie koncerty, ze dech zapiera.

      Usuń
    3. inna sprawa, że czytałem gdzieś, że ta ruda myszowata jest dobra na znoszenie upałów /kwestię, że tego Lata to czarnek nie upały były, raptem kilka dni na wyrywki już pomińmy/, podobno Anglicy w Indiach i na Bliskim Wchodzie sprawdzili to... nie za bardzo wierzyłem, bo destylowane, mocne trunki w taką pogodę to raczej samobójstwo, ale kiedyś na południu Francji goszczony przez miejscowego Polaka, emigranta spróbowałem, bez żadnych dodatków, w samo poludnie i faktycznie działało... być może kwestia garbników w tym zawarta?... w sumie nie wiem, już nie wnikałem w to za bardzo naukowo...
      jeśli piwo nie spełnia wymogów kanonu monachijskiego /woda, słód, drożdże i ew. chmiel na dodatek, nic poza tym/, to raczej nie nazywam tego piwem, choćby nie wiem, jak zacne było... ale wracając do upałów, to u mnie raczej sprawdza się wtedy cydr /pomysł z Francji/, bo piwo jest wtedy jak wielka klucha śląska do przełknięcia...
      tabletki jeszcze dam zwierzorom, ale na odrobaczanie wewnętrzne... polują na polu, znoszą i czasem żrą różną gadzinę, to robale w kiszkach są raczej nie do uniknięcia...
      aha, czyli o puszczyków tylko panie ogłaszają światu, że im się chce, rozumiem i popieram jako facet w całej rozciągłości, zawsze wyznawałem strategię "nie szukać, tylko znajdywać"... u mnie czasem słyszę jakiś taki pisk wieczorami, jak jest już cicho ogólnie, ale to raczej inne drapole... za to kiedyś widziałem jastrzębia w biały dzień, z autobusu, krążył nad jakimś gospodarstwem wyjątkowo nisko, pewnie na jakieś kurczaki, czy inny drobny drób się zasadzał...

      Usuń
    4. Ruda na upał? Nie wiem, nie sprawdziłam. Może u Was nie było takich mocnych i długich upałów, ale tutaj od czerwca prawie cięgiem z przerwami na burze i deszcz krótki. Jeszcze w niedzielę i poniedziałek dochodziło do +28 stopni. teraz jest +24.
      Cydr też dobry, mnie wystarczy woda niegazowana.
      Beza bierze jedna dawkę na odrobaczenie i jedną tabletkę przeciw kleszczom oraz pchłom na cały ro. I to zupełnie wystarczy. No ale ona nie poluje na gryzonie.
      Drapoli u nas sporo i często siedzą na drzewach w ogrodzie- myszołowy na skraju, a krogulec robi sobie rajdy po całym ogrodzie. Jastrząb też się zdarzy.

      Usuń
    5. u nas było tylko parę takich upalnych, naprawdę słonecznych kilkudniówek, fakt, że były pojedyncze dni takie, że komputer siadał, nawet mimo wentylatora, ogólnie jednak było sporo dni, gdy pewną roślinność trzeba było dopiekać lampami...
      teoretycznie zaleca się odrobaczanie raz na trzy miesiące, ale my to robimy raz na wiosnę i raz na jesień, wszystkie naraz zresztą, i koty, i psiaka, bo są w ciągłym kontakcie, zaglądają nosami i ozorami sobie do misek, więc to jest uzasadnione... teraz akcję "robal" zrobimy po moim powrocie z Kraka, na początku października i to styknie do wiosny...
      na kleszcze psiak ma obrożę, a koty zakrapiam stosownie do wyników obserwacji ręcznej, indywidualnie, bo mają różne zwyczaje, różnie łazęgują... tubka kociego Fiprexu (lub Fiprystu) działa z grubsza na dwa miesiące (na pchły) i jeden miesiąc na kleszcze... pcheł nigdy nie stwierdziłem jak dotąd... a podczas lata kleszczy też nie było wcale... jak do tej pory poszło 10 tubek, na cztery koty, to w sumie niewiele, a czy jeszcze w październiku trzeba będzie któregoś dokropić, chyba nie, ale to się jeszcze zobaczy...

      Usuń
    6. p.s. to odrobaczanie to jest jazda... psiak i kudłaty kot są grzeczne i mają mordy czelustne, ale te mniejsze to zaczyna się cyrk... są takie małe pigułeczki, przyjazne dla kotów, ale drogie... są jeszcze jakieś krople, ale jakoś mi się nie widzą... nie rozumiem, dlaczego nie ma tych środków w pastach, tak jak są pasty na odkłaczanie, gdzie jak kotu nie smakuje, to smaruje mu się łapy i nie ma opcji, musi wylizać...

      Usuń
    7. Już gdzieś pisałam, że kropelki dla Bezki to bezsens, bo ma tak geste futro, że się krople nie wetrą. Obroży nie chcemy zakładać- ma od maleńkiej szelki, do nich jest przyzwyczajona.
      Tabletki łamię na pół , w kiełbachę i do pyszczora, przytrzymam lekko, by nie wypluła i po ptokach.
      Co to za pasy na odkłaczanie?

      Usuń
    8. Pasty, pasty na odkłaczanie. Szlag mnie z tym bloggerem trafi, musiałam zamknąć stronę, by wpisać kolejny komentarz.

      Usuń
    9. bo Bezka ma pysio, jak psica swojego systemu, niestety nasze koty /oprócz Kudłacza/ mają mniejsze dzioby i temat się komplikuje, gdy trzeba podać pigułę, a na przemycanie jej w jakimś kąsku nabrać się nie dadzą... więc trzeba albo pchać do gardła po kawałku z drugą osobą do pomocy, albo zrobić zawiesinę w wodzie i podać strzykawką (łatwiejsze), albo rozkruszyć, rozsmarować np. w maśle i na łapę, chyba najmniej dramatu jest wtedy...
      ...
      kot, jak to kot, dużo się liże w ramach zabiegów higienicznych i sporo kłaków połyka... czasem sobie rzygnie i je zwróci, większość ich jednak tłoczy dalej, aż wytłoczy od zakrystii... z kotami krótkowłosymi, europami, raczej nie ma z tym kłopotu, ale z kudłaczami może już zaistnieć... dlatego wskazane jest im podawać pasty wspomagające ten proces, zawierają one m.in. błonnik roślinny, w efekcie czego sprawy idą we właściwym kierunku... ja kupuję taką tanią, z Rossmana, zupełnie wystarcza, a misiek to bardzo chętnie spożywa, wylizuje z palca, nie grymasi... czasem też pozostałe dostaną tak na polizanie, ale to już w ramach bonusu, deseru, bo u nich to nie jest konieczne...

      Usuń
    10. Ale fajne te koty:):):) Rzeczywiście, nie chciałabym się spotkać z ostrymi ząbkami sierściucha, tym bardziej z pazurami. Szukając suplementu ( błonnik, by się gruczoł odbytowy nie zapychał) dla Bezy w sklepach wysyłkowych zoo...natrafiłam na aplikator do podawania tabletek kotom. Może to Ci pomoże w podawaniu tabletek? Nie daję linków, bo w każdym sklepie to jest.

      Usuń
    11. znam ten sposób z aplikatorem, miałem taki, ale gdy kot temperamentnie się broni, to można mu krzywdę zrobić niechcący... a tak już bez wdawania się w detale, to do każdego trzeba mieć inne podejście, "nauczyć się" kota... za to paradoksalnie najłatwiej się kotu podaje zastrzyk podskórny, psu chyba zdaje się też, ta sama technika... a żeby było śmieszniej, to kiedyś tego jeszcze nie umiałem i poprosiłem o to znajomego lekarza od ludzi, to zrobił to jak człowiekowi i artystycznie to spieprzył :)

      Usuń
    12. Bałabym się zrobić Bezie zastrzyk- ona ma tyle futra, takie geste, że ... Tak, przy aplikatorze zwierzę musi być jednak spokojne. Takie ustrojstwo w ręce człowieka może wywołać panikę u zwierzaka. Czytam o kotach i wydaje mi się, że one są trudne do opanowania , kiedy są zestresowane.
      Beza zna weterynarzy, u których się leczy, jest spokojna, nie panikuje. Pani doktor stwierdziła, że to jeden z najspokojniejszych psów jakie zna. A Beza jednak ma swoje myki- jak tylko ma sposobność, to myk i już jest przy drzwiach. Cichutko, ale stanowczo zarządza odwrót:)

      Usuń
    13. u weta paradoksalnie nasze koty są spokojne, tylko trzeba przy nich być, bo są na obcym terenie (stres), po jeździe w transporterze (stres), a opiekun jest jedynym bezpiecznym "oparciem" /znajomy zapach, dotyk, głos/ na stole zabiegowym, ale gdyby zostawić zwierza z obcymi sam na sam, to nie byłoby już tak lajtowo...
      kiedyś pojechałem z Luckiem i trzeba było mu dać kroplówkę, leżał grzecznie w takim specjalnym śpiworku, tylko głowa i jedna łapka na zewnątrz, to trwało jakąś godzinę, ale mowy nie było, żebym odszedł nawet na metr, bo od razu zaczynał się wiercić i wokalizować...

      Usuń
    14. Czytałam, na jednym z blogów, że kot dostał szału w kontenerku, czuł, że wiozą go na zabieg, inny w gabinecie wyrwał się i strasznie nabałaganił... pies przynajmniej lata po podłodze, a nie po meblach:) Biedne zwierzaki.
      Nie mam zaufania do kotów, piękne są, ale wolę mieć je z dala od siebie. Może to kolejna, po ptakach, moja fobia?

      Usuń
    15. luz, żadna fobia... odrzuć to pieprzenie, że kociarze to luzaki, a psiarze to apodyktyczne młoty... bo to jest z gruntu nieprawda... Cesar Milan to tak samo fajny, wyluzowany koleś, jak Jackson Galaxy...
      pomyśl sobie: "tak ma być"... tak ma być, że jedni lepiej czują psy, drudzy koty, a inni słonie /kwestia kleszczy, komarów i tasiemców jest już do dyskusji, LOL/... taki gust, taka karma... jako kociarz spaliłem niejedną faję z psiarzami i tys było piknie...
      byle tylko głosowali jak trzeba, LOL...
      żart...

      Usuń
    16. Otóż to, byle głosowaliby, jak trzeba... noż... kurcze... widziałam na płotach full wypas plakaty pisiurów... nie powiem, żeby mi się zrobiło od tego lepiej... jakaś chmura słonce przysłoniła.

      Usuń
  5. BBM: Piękna jest Twoja Beza! Wygląda na mądrego, spokojnego psa. Życzę optymizmu przed wyborami. Powinno być dobrze! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wzajemnie- dużo spokoju i optymizmu:)Beza faktycznie jest bardzo mądrym, ułożonym psem. Nie mamy z nią problemów. Przyznam, że tak fajnego psa dotąd nie miałam, no może Zuzka (przekochana Zuzka) jeszcze jej dorównywała. Inne psy, które miałam, były bardziej rozwydrzone.

      Usuń
    2. nie znam czasów Zuzki, ale to musiało być naprawdę wspaniałe psisko, RIP...

      Usuń
    3. Ech... ogromny futrzak o gołębim sercu:):):) Przysposobiona z placu, na którym pilnowała palet z towarem, zaniedbana, głodzona. Syn ją zabrał stamtąd, a potem przywiózł do nas i została. Nie masz pojęcia, jak ten pies na każdym kroku demonstrował wdzięczność i przywiązane. Była z nami 10 lat, a zmarła, kiedy miała 14.

      Usuń
  6. Beza to miss obiektywu! W tych kwiatach cudnie wygląda,ale bez kwiatów też,wyjątkowej urody piesa😊 Ja niestety,nie jestem spokojna,gdy pomyślę o wyborach,nie wierzę,że będą uczciwe,mamy aż nadto powodów ,by nie ufać tej władzy.Zapisalam się do obywatelskiej kontroli wyborów,zobaczymy,czy to coś da..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super ta ostatnia informacja:) Patrze na reakcje ludzi i widzę już wielkie poruszenie, zaczyna się brak przyzwolenia na dalsze harce pisowskie, ale jak to się przełoży na wybory? Kompletnie nie wiem.Faktycznie, możliwość fałszowania mają ogromną. A jeszcze ten Hołownia, dziad jeden, chorągiewka na wietrze, kawał strasznego narcyza. Nie pomaga opozycji, a wręcz szkodzi.

      Usuń