poniedziałek, 9 grudnia 2024

A tymczasem przestępczy działa, a „Murphy” szaleje.


Jak się chrzani, to się chrzani, a mówiłam, że rok przestępny to prawdziwy przestępca. Głównie wysysa forsę z portfela.

Przed Świętem Zmarłych wstrzeliła się baba w bok mojego forda. Bo ona „Córce kazała popatrzeć, czy coś nie jedzie” (z jej prawej strony). Córka stwierdziła: „Nie jedzie…. Jedzie”, ale było już za późno. Ja jechałam główną, dojeżdżałam do pasów, czyli prędkość prawie zerowa, ona wystrzeliła, na pełnym gazie, z parkingu po drugiej stronie ulicy i wjechała na pas, którym ja jechałam. To znaczy chciała wjechać, bo na przeszkodzie stanął jej mój ford. Ewidentne jawne wymuszenie. Widziałam, co wyczynia, ale miałam zerowe szanse, bo samochód i tak już jechał bardzo wolno, zdjęłam nogę z gazu, zdążyłam tylko wrzasnąć „No nie!!!!” i stało się- zgrzyt, przesunięcie auteczka w prawo. STOP!

Wgniotła drzwi od strony kierowcy- mogłam je otworzyć tylko na 10 centymetrów (w sumie narobiła szkód na 4000 zeta). Na szczęście nie uciekła, stanęła nieco dalej i przyznała się do winy. Nie będę opisywała całego zajścia, bo nie mam siły jeszcze raz to przeżywać. Paskudne jednak było to, że przy moim chorym kręgosłupie musiałam wychodzić  z samochodu od strony pasażera. Jak się ma zdrowy kręgosłup, nie ma problemu, ale ja już w połowie  (przy pierwszym razie) przechodzenia na prawą stronę, poczułam silny ból i nie opuszczał mnie on przez parę dni. A takie wchodzenie i wychodzenie musiałam jeszcze przeżyć kilka razy, bo nikt w tak małym aucie tego nie dał rady zrobić. Wszystkie naprawy i załatwiania z ubezpieczycielem przeszły bez problemów, ale auta nie miałam 2 tygodnie (listopadowy „okres świąteczny”). Na dodatek, kiedy to się stało, samochód Jaskóła był w warsztacie na wymianie czegoś, już nie pamiętam czego. Zostaliśmy bez „kółek”. Na szczęście ta wymiana trwała szybciej niż zakładaliśmy i już na drugi dzień samochód Jaskóła był w domu. 

 No dobra…

Prawo M. działa.

W połowie miesiąca Jaskół uszkodził, w swoim samochodzie, miskę olejową. No cóż… zostało naprawione.

Prawo M. działa nadal. 

Tydzień temu spostrzegłam, że mój monitor blaknie- kolory są jaśniejsze, nie da się ich wyregulować. Kupiliśmy nowy monitor i klawiaturę dla Jaskóła. OK.


 

Prawo M. ciągle działa.

Dwa dni temu padła drukarka. Akurat teraz, kiedy jest nam bardzo potrzebna. Jaskół pojechał „do miasta”, kupił nową. 

Prawo M. działa nadal.

Kiedy założyliśmy sklep, kupiliśmy usługę na Google- wyświetlanie na mapie i  w wyszukiwarce wyświetla się wizytówka sklepu- ułatwienie dla potencjalnych klientów. Na początku listopada dzwoni operator, że umowa wygasa trzeba usługę wykupić lub z niej zrezygnować. Na czas nieokreślony usługa kosztuje 1200 złotych na 5 lat 900, na trzy 720 złotych, a likwidacja 400 złotych. Po długich pytaniach i wyjaśnianiach, dlaczego mamy płacić taki duży pieniądz za likwidację, doszliśmy do wniosku, że jeszcze na trzy lata wykupimy. Zapłaciliśmy te 720 złotych i myśleliśmy, że sprawa zakończona. No nie.... NO NIE!!!!!! Dzwoni pani z usług Google i mówi, że musimy zapłacić jeszcze 1200 złotych. A za co? Zapłaciliśmy 700 i wystarczy. No nie.... NO NIE!!!!! okazało się, że te 720 jest za istnienie w mapach, ale żeby to hulało, to trzeba administrowanie tym zapłacić, czyli 1200 złotych dodatkowo. Tylko, że nikt nam ostatnio o tym nie powiedział. Rozmawiał z operatorem Jaskół, rozmawiałam ja, facet nawet się nie zająknął o takie zależności.

No więc Jaskół mówi pani, że zapłaciliśmy i więcej nie będziemy płacić, prosimy o wykreślenie usługi i zwrot pieniędzy. No nie.... NO NIE!!!! Na rezygnacje mieliśmy dwa tygodnie. Tylko, że nikt nam o tym nie powiedział. Nie przyszło info o przedłużeniu umowy i nic poza tym, żadnych nowych warunków. I tak wtopiliśmy (w dobrej wierze) 700 zeta. Kto się będzie teraz sądowo szarpał z jakąś administracją, która ma siedzibę w USA. Nawet nie wiem, czy rzecznik by się tym zajął. Na pewno byłoby z tamtej strony mnóstwo wykrętów. Szlag by to trafił!

A jak jeszcze przypomnę sobie wiosenny wypadek Jaskóła, który go przykuł do łoża na 6 tygodni, a potem remont tarasu i jeszcze awarię oczyszczalni, to sami widzicie, że rok przestępny to prawdziwy przestępca.

 Nauczyłam się podchodzić do takich rzeczy w miarę spokojnie- w miarę. Psuje się, trudno, wszystko się psuje, tylko dlaczego to się nawarstwia i zawsze psuje się w takim momencie, kiedy człowiek ma coś innego na głowie, i kiedy człowiek myśli, że teraz już będzie święty spokój? Ale nie, ale NIE!!!!!! „Diabełek” broi i zaciera z radochą swe brudne łapięta: „Co by tu jeszcze?…. Co by tu jeszcze….?”

 




 

12 komentarzy:

  1. O kurczę! Zupełnie NIEFAJNIE!!! Mnie z kolei tutejsza tzw. "lekarz rodzinny" doprowadziła do ruiny zdrowotnej w kwestii Hashimoto, bo się jej zdawało, że niedoczynność tarczycy i Hashimoto leczy się tak samo i mam TSH 5,50 a powinnam mieć maksymalnie 1,8. Teraz jestem na powolnym "zbijaniu" TSH, no ale to potrwa. Zyczę Ci z całego serducha by prawo M. jak najszybciej Cię opuściło!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, rok się kończy, może następny nam oszczędzi takiej nawały.
      Faktycznie ta lekarka miała chyba pomroczność jasną, a może i ciemną. Szkoda, że Tobie to zaszkodziło w dużym stopniu.
      Oby wszystko u Ciebie wróciło do normy jak najszybciej.

      Usuń
  2. No niestety, działa to prawo coraz sprawniej, nawet dowodów specjalnych nie trzeba, ale już chyba wyczerpałaś limit, przynajmniej na ten rok?
    Oby w kolejnym pech o Was zapomniał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, ja nawet nie wiem, czy można to nazwać pechem, Chyba nie, część stała się, jakby samoistnie- przedmioty psują się, awarie bywają. Część została sprowokowana przez durnych ludzi. Tylko ta nawała zdarzeń niekorzystnych akurat w roku przestępnym, jest zastanawiająca. Też mam nadzieję, że limit się wyczerpał.

      Usuń
  3. Gdybym ci poradziła, żebyś "zawiesila" wszystko: pracę, rodzinę, jeżdżenie, gotowanie, itd, itd, I położyła się do sylwestra w lozku, to może Ci pomimo tego: łóżko się załamać, z sufitu odpaść farba, w pościeli odkryjesz dziury, a pies śpiący z tobą... (no dobra nie napisze co może narobić :)))))
    Możesz jeszcze spróbować odczarować, wychodząc o północy na skrzyżowanie w gęstym lesie, zakopac tam kości po obgryzieniu czarnej kury, i trzy razy okręcić się przez lewe ramię.
    Nie gwarantuję, że nie będzie tam szybko przejeżdżało jakieś auto ze ślepym kierowca..... No coz, prawo Murphy'ego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :):):):):):):)No tak i na miękkim chlebie można ząb złamać:):):) Odczyny może i przydałyby się, ale skąd wziąć czarna kurę? Teraz i na wsi jest w tym posucha.
      Mogłabym się przyzwyczaić, jednak boję się, że w ten sposób stracę wiedzę, co jest norma, a co Prawem M.

      Usuń
  4. Z przykrością to czytałam. A już takich sytuacji jak.z.Goigle nienawidzę, za mną się tak ciagnęły 3 złote zaległości z t- mobile, o których nie wiedziałam!
    Jak będę Ci życzyć nowego roku do d... to prawo Murphy' ego powinno zadziałać na przekór ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem przyzwyczajona do takich nadspodziewajek, ale co za dużo to niezdrowo. Trochę ten M. przesadza. A już historia z Google.. wiesz ja sama nie potrafię w to uwierzyć, tak naciągać ludzi, wiedząc, że nikt nie pójdzie z tym do sądu, no bo gdzie? Zobaczymy, czy wyłączą, czy tylko próbowali postraszyć.
      A życzenia przyjmę każde, od Ciebie szczególnie, bo wiem, że szczere. Może rzeczywiście taka przewrotność zadziała?

      Usuń
    2. Takie były moje intencje:))

      Usuń
  5. To nie Prawo Murphyego, ale stare przysłowie mówi, że nieszczęścia chodzą parami. Niestety często jest tak, że ganiają czwórkami.
    Z moich ulubionych praw M jest to którego tu nie widzę.
    Każde urządzenie elektryczne podłączone do prądu działa lepiej.
    Nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to chyba szóstkami i więcej galopują:):):) Twoje prawo M. to sama prawda:) Nie wiem, czy można zaliczyć je do kategorii tych, które u mnie zadziałały.

      Usuń