I jak zawsze poranny spacer po ogrodzie- trochę zdjęć.
Około 10 poszłyśmy z Bezą na spacer poza ogród. Szłyśmy naszą drogą spacerową, która wiedzie wśród pól i dochodzi do jednego z wiejskich przysiółków. Góry zasłonięte lekką mgiełką, słaba widoczność, ale panorama pól oszałamiająca. Nie zabrałam aparatu, zdjęcia zrobiłam telefonem i tylko dlatego, że widok tych łabędzi mnie zaskoczył. Na ogromnym polu rzepiku pasły się łabędzie- biały dorosły i dużo mniejszy młody, szary. Zazwyczaj na takich polach pasą się duże stada tych ptaków, a tu tylko dwa Trochę to dziwne. Tak to wyglądało, jakby stary został z tym młodym i pilnował, by mu się nic nie stało. Tylko dlaczego nie w stadzie?
Woda w stawach spuszczona, jedne pola zaorane, na innych zielony poplon. Nisko, nad polami, dwa jastrzębie latały w jakimś obłędnym zapętlonym tańcu, jakby z radością goniły się wzajemnie. Potem jeden z nich usiadł na starym dębie rosnącym nad stawem. Drugi poleciał w stronę lasu. Poza tym, w przyrodzie zastój, cicho, pozornie nic się nie dzieje. Pozornie...
Wczoraj wieczorem odezwała się sowa płomykówka. One drą się tak, jakby ktoś kota ze skóry odzierał. Głos straszny, a mimo to, wydał mi się taki swojski. Poszłabym nocą do lasu, wtedy jest on tajemniczy, ale i bliski.
A przedwczoraj, podczas wieczornego spaceru po ogrodzie, o tej porze roku z latarką, miałam bliskie spotkanie z myszą. Kiedy dochodziłam w sosnowej do miejsca, gdzie stoi poidło dla ptaków, kątem oka zauważyłam, że coś się za poidłem poruszyło. Świecę i co widzę, na brzeg poidła wskakuje mysz- taka tłusta, ruda. Oślepiona światłem latarki zastygła na chwilę i w mgnieniu oka zwiała z powrotem za poidło. Przyznam, że też byłam zaskoczona, chociaż z drugiej strony, często w ogrodzie mam spotkania z myszami. A to podczas odchwaszczania spotykamy się prawie nos w nos, a to kiedy idę alejkami przeleci taki maluszek w popłochu, a to pod cisem, koło tarasu się pokaże… Fajne są.
Kompletnie nie rozróżniam głosów ptaków i, prawdę mówiąc, w ogóle zwierząt. Pewnie sowy i u nas wydają dźwięki, ale nie jestem w stanie rozpoznać.
OdpowiedzUsuńU nas chłodniej, a w Bośni jednego dnia plus 15, drugiego zero.
Nie zawsze wiem, jaki ptak śpiewa. Wtedy słucham na YT, tam są nagrania. Sowy rozróżniam- puszczyka, uszatkę, płomykówkę. Te są u nas. Przyleciały kwiczoły, wydają charakterystyczne "grzechotanie".
UsuńPoznaję głos zająca, sarny, jelenia, szczekanie lisa...
Ech... musiałabym postać w ciszy i posłuchać:)
Za pan brat z przyrodą… pięknie. A ja z tych strachliwych- lasu boję się nawet za dnia, o nocy nie wspominając. Może te wszystkie złe czarownice z baśni namiętnie słuchanych w dzieciństwie nadal straszą?…
OdpowiedzUsuńJuż jako 7 latka latałam przez las do szkoły i na przystanek ( lekcje rytmiki, muzyki angielskiego w niedalekim mieście zaliczałam). Moja mama niezbyt się przejmowała i mówiła "Diabli złego nie biorą". To było wychowywanie, hartowanie itp. nikt się nie przejmowała tym, że mogę się bać. A ja się na początku bardzo bałam a potem przywykłam, nauczyłam się lasu o różnych porach dnia i potem już sama chodziłam po lesie nawet późnym wieczorem ( bez konkretnej potrzeby).
UsuńLudzie pytali- "Nie boisz się chodzić sama po lesie, ja bym się bała?" No i to było to- oni się bali, las był pusty:):):):). Bardziej bałam się wracać pustym pociągiem albo chodzić wieczorami po miejskich pustych ulicach.
Takiej przestrzeni czasem nam potrzeba, wtedy specjalnie jedziemy gdzie droga prowadzi, by parę chwil nacieszyć oczy jeziorem lub lasem.
OdpowiedzUsuńPrzestrzeń, u nas raczej ograniczona no i te góry ograniczają horyzont. Poza tym blisko lasy z czterech stron świata. Ale jest pięknie mimo tych ograniczeń. Marzą mi się stepy szerokie
UsuńNo niestety mój kontakt z przyrodą jest mocno ograniczony a jedyny dźwięk który raz na jakiś czas zakłóca mi spokój to sygnał karetki pogotowia, która ma zamiar sforsować pobliskie skrzyżowanie bez względu na kolor światła na sygnalizatorze. Gdy mnie wieźli (już chodzącą po złamaniu) karetką ze szpitala do domu to też włączyli "wyjca" i przejechali na czerwonym świetle.
OdpowiedzUsuńTo wracałaś z szykiem i paradą. Widocznie mają takie procedury:). W Berlinie są ogromne parki, nie wiem, jak masz do nich daleko. To też jakiś rodzaj wytchnienia od wyjców i kurzu.
UsuńTakie bardzo duże i bardzo ładne to są daleko, a ten najbliższy jest wprawdzie nie bardzo daleko, ale tam jest multum placów zabaw dla dzieci. I okoliczne przechowalnie przyprowadzają tam dzieciaki jeśli tylko pogoda na to pozwala.A wiesz- kiedyś widziałam tam ptaszeczka zwanego kowalik. No i pełno tam wiewiórek, kiedyś było multum królików a teraz są.....lisy. Tak, tu staruszków ( byłam w grupie 70+) gdy wypisują do domu to dają karetkę i człowieka, który doprowadza delikwenta do samego mieszkania i w razie czego nawet pomoże kapotkę zdjąć.
OdpowiedzUsuń