zaczął się ślicznie. Najpierw rutynowy spacer z Bezą po porannym ogrodzie (przeważnie o godzinie 7), potem spacer w terenie. Rano na trawie solidny przyszronek i – 4 stopnie, ale za to bezchmurne niebo, a potem same złocistości od wschodzącego słońca.
Wróciła mi ochota na codzienne spacery z Bezką. Niedługie, taki- jeden kilometr tam, drugi kilometr z powrotem. Niewiele, ale ja przecież nie bawię się w licznie kroków i nie lecę, by ich jak najwięcej zaliczyć. Spacer traktuję jako dobry moment do oderwania się od domowych problemów oraz doskonały czas do spokojnych przemyśleń wielu tematów.
Dłuższe trasy już odpadają- moje kolana i kręgosłup upierdliwie dokuczają, Beza ma szmery w sercu, nie można jej forsować.
Ochota ochotą, jednak zobaczymy, czy da się te spacery uskuteczniać- no, bo pogoda, łamanie w kościach, różne inne przeszkody....Każda wymówka jest dobra, jak się NIE CHCE.
Rano, podczas śniadania, Bezka dostaje, zawinięte w kawałki wędliny, cząstki tabletki. Całej i bez "dodatku', sama, za Chiny, nie połknie. Mała cwaniara, na początku pożerała wędlinę, a kawałki tabletki wypluwała. Trzeba było stanowczo wkroczyć do akcji. Teraz trzymam jej pyszczorek dopóty, dopóki kawałka nie zje. Trzeba przyznać, że szybko załapała, iż opłaca się jej zjadać tabletkę, bo dodatkowe kawałki kiełbaski z nią się dostaje. Olej z ryb, choć mocno czuć go tranem, nie robi na niej wrażenia. Dolewam go do wieczornej karmy, którą Beza bardzo lubi (gotowane mięsko z jarzynami). A do tego jeszcze granulki błonnika, by się jej szanowna dupencja nie zapychała. Full wypas obsługa, prawda?
A poza tym, zrobiła nam się zima meteorologiczna- 1 grudnia- potrwa do 28 lutego.
Następnie przyjdzie zima astronomiczna- 21 grudnia o 10.19 wtedy nastąpi przesilenie zimowe ( najkrótszy dzień w roku). Ostatnia zawita zima kalendarzowa- 22 grudnia.
Pojęcie pór meteorologicznych wprowadzono na potrzeby klimatologów oraz meteorologów- łatwiej im ująć zjawiska atmosferyczne w statystyki, mając dokładny czasowy podział roku.
Dzisiejszy zachód słońca- taki widok, z okna, mam o tej porze roku, siedząc przy komputerze.
Źródło:
Grudzień powitalam nocną zmianą:)
OdpowiedzUsuńNasz zjada tabletki wrzucone do miseczki z jedzeniem,kłopot z głowy, bo suplementujemy parę rzeczy, stawy, wątrobę , pęcherz.
Jeszcze misie.chce spacerować, a tak teraz fajnie w weekend rano w parku.
Te nocne zmiany są chyba trudne. Może nie w sensie "dużo klientów", ale z powodu zaburzenia rytmu dnia. Zarywałam noce często, ale to ja decydowałam, czy będę pracowała długo w noc, czy nie. Nie sypiałam na "zielonych szkołach" i na wycieczkach. Do domu wracałam wykończona brakiem snu i ciężarem odpowiedzialności.
UsuńBeza wyczuje tabletkę w jedzeniu, z olejem sobie radzi z błonnikiem też. Bardzo schorowany jest wasz piesio. Aż żal:(
Schorowany, ale pełen dobrego humoru i energii:)
UsuńJa przed noca śpię prawie cały dzień i po też, więc w pracy już nie śpię tylko czytam sobie, oglądam i nie zrywam się nieprzytomna do każdego pacjenta.
Bo pieski są niesamowicie wdzięczne, jak ludzie je kochają. A Wy dbacie o psiuńkę i chuchacie na nią. On to czuje:):):).
UsuńMimo wszystko, trzecia zmiana jest zmiana wredną.
Oj tak, grudzień zrobił nam piękną niespodziankę, dwa długie spacery zaliczone, głowa dotleniona, nawet porządki w ozdobach choinkowych zrobiłam.
OdpowiedzUsuńWczoraj tez byliśmy w plenerach, ale bez słońca, nie szkodzi, ludzi mało, przyroda piękna!
Wczoraj były przejaśnienia, dużo zrobiłam w ogrodzie, takie porządkowe prace- wyrzucić na kompost przemarznięte rośliny z tarasu ( a pelargonie przed domem jeszcze nieźle się trzymają), zanieść coś do piwnicy, posprzątać narzędzia, pozamiatać chodnik itp.
UsuńDzisiaj chłodniej, ale obłędne słońce i bezchmurne niebo. Wszystkie ozdoby choinkowe pojechały na PSZOK. Nawet do pudeł nie zaglądałam, tylko zniosłam pudła ze strychu i dałam na stos do zabrania. Bałam się, że jak zajrzę to zrobi mi się szkoda i znów gdzieś będą niepotrzebnie pokutować. Nie miałam siły szukać chętnego na nie. Pewnie jakieś stare pamiątkowe i unikalne zmarnowałam w ten sposób, ale mi nie żal. Tak naprawdę to myślę o świętach jako o długim okresie wolnego, bo w tym roku przez 2 tygodnie będziemy mieli zamknięty sklep. Jednak przedtem będzie, jak zawsze, dużo, dużo pracy.
Wyjątkowo piękne jest zdjęcie z mrożonymi różami. Oraz z przezroczystymi, podświetlonymi owocami kaliny.
OdpowiedzUsuńRóże miałam jesienią ściąć do trzech oczek na ziemią, ale tak pięknie kwitły, z zostawiłam. Teraz są róże z cukrowa koronką:).
UsuńOwoce kaliny widzę przez drzwi tarasowe. Nawet nie przypuszczałam , że jesienią będę miała taką radochę. Dwa krzaki przed tarasem ( do 1,5 metra wyrastają) przycinam wiosną, potem ładnie kwitną, a jesienią mają takie cudowności.
Dołączam do Agnieszki. Dzisiejsze zdjęcia wyjątkowo piękne!
OdpowiedzUsuńDziała się magia. Zdjęcia tego nie oddają. Złote słońce, szron, lekka mgiełka, jeszcze kolorowe liści.
Usuń