na mojej studniówce mieliśmy pewien kłopot z wniesieniem alkoholu, wreszcie ktoś wpadł na pomysł kupna po małpce (0,25) spirytusu na twarz, na sali była cola, więc pozostawało już tylko robienie drinków... było fajnie z wyjątkiem tego, że jedna z koleżanek nie chciała dać się zaciągnąć na piętro szkoły do jakiegoś zakamaru, głupia jakaś, czy co :D za to bal maturalny to już był luz, alkohol piło się już otwarcie, a było tego mnóstwo, co więcej w sąsiedniej sali było wesele, tam mieli z kolei piwo, a po jakimś czasie towarzystwo z obu imprez w naturalny sposób się wymieszało... aha, pod sam koniec jeden z bardzo nielubianych nauczycieli dostał w dziób od jednego z absolwentów, "za całokształt", potem wsiadł nawalony do auta i nie mógł ruszyć, więc w końcu zasnął... był pomysł, żeby jeszcze wyciąć mu jakiś numer, ale w sumie uznaliśmy, że swoje oberwał i saldo zostało wyrównane... p.jzns :)
Studniówki nie zaliczyłam. Po maturze mieliśmy spotkanie w knajpie. Było spokojnie, mało alkoholu i żadnej rozróby. Nauczycieli mieliśmy fajnych, żaden nie zasłużył na "zemstę".
Nie byłam na studniówce, za to byłam na spotkaniu, po maturze, w knajpie- niby uroczyste, ale bardzo fajne. Była w ciąży, czyli szybko odchowała dzieciaki i miała spokój podczas, gdy inne jeszcze tkwiły w pieluchach. Takich babeczek było całkiem sporo.
Ja byłam na prywatnym balu maturalnym, który urządzili rodzice mojej koleżanki tylko dla jej bliskich przyjaciół. To była tak bardziej uroczysta "prywatka".
Całkiem nieźle- ten przebój to utwór właśnie do tańczenia na imprezach szkolnych, wszyscy się przy nim świetnie bawią, bo i słowa chwytliwe i bardzo rytmiczny. Dekoracje bibułkowe wcale nie były najgorsze. Jak ktoś miał fantazję, to piękne "światy" z nich wyczarowywał. No i nie szły na nie tysiące.
Widoczne rocznikowe podobieństwo, bo moja studniówka też była na sali gimnastycznej, dekoracje z krepiny i bibułki a drabinki przykryte rysunkami przyszłych maturzystów. Nie było zwyczaju bycia na studniówce z osobą towarzyszącą, wszyscy tańczyli ze wszystkimi… To było tak dawno…
50 lat to dawno, ale wspomnienia jakby świeże:) Moda na studniówki w knajpach zaczęła się około 20 lat temu. Wtedy też była moda na "zakończenia" w knajpach- klasy 6 w podstawówce, i klasy 3 w gimnazjum. A teraz te studniówki to jakiś obłęd- z osobami towarzyszącymi, a całość niesamowicie droga na osobę. Dlatego sporo osób rezygnuje. To jest tak, jak z komuniami- są rodzice "nacisku" i nie przegadasz- ma być z pompą i paradą.
Nie wszystkie lubię, a w tych lubianych, nie wszystkie skecze są na poziomie, ale ogólnie oglądamy i zarykujemy się śmiechem. To dobra odtrutka na smutki i pomaga.
na mojej studniówce mieliśmy pewien kłopot z wniesieniem alkoholu, wreszcie ktoś wpadł na pomysł kupna po małpce (0,25) spirytusu na twarz, na sali była cola, więc pozostawało już tylko robienie drinków... było fajnie z wyjątkiem tego, że jedna z koleżanek nie chciała dać się zaciągnąć na piętro szkoły do jakiegoś zakamaru, głupia jakaś, czy co :D
OdpowiedzUsuńza to bal maturalny to już był luz, alkohol piło się już otwarcie, a było tego mnóstwo, co więcej w sąsiedniej sali było wesele, tam mieli z kolei piwo, a po jakimś czasie towarzystwo z obu imprez w naturalny sposób się wymieszało... aha, pod sam koniec jeden z bardzo nielubianych nauczycieli dostał w dziób od jednego z absolwentów, "za całokształt", potem wsiadł nawalony do auta i nie mógł ruszyć, więc w końcu zasnął... był pomysł, żeby jeszcze wyciąć mu jakiś numer, ale w sumie uznaliśmy, że swoje oberwał i saldo zostało wyrównane...
p.jzns :)
Studniówki nie zaliczyłam. Po maturze mieliśmy spotkanie w knajpie. Było spokojnie, mało alkoholu i żadnej rozróby. Nauczycieli mieliśmy fajnych, żaden nie zasłużył na "zemstę".
UsuńStudniówkę pamiętam i dobrze wspominam, a na balu maturalnym jedna z koleżanek była już w zaawansowanej ciąży.
OdpowiedzUsuńNie byłam na studniówce, za to byłam na spotkaniu, po maturze, w knajpie- niby uroczyste, ale bardzo fajne. Była w ciąży, czyli szybko odchowała dzieciaki i miała spokój podczas, gdy inne jeszcze tkwiły w pieluchach. Takich babeczek było całkiem sporo.
UsuńJa byłam na prywatnym balu maturalnym, który urządzili rodzice mojej koleżanki tylko dla jej bliskich przyjaciół. To była tak bardziej uroczysta "prywatka".
OdpowiedzUsuńPewnie się udał:) Mniej osób, tylko swoi. A mój rocznik 50 lat temu zdawał maturę:):)
UsuńNawet do mnie nie mów o studniówkach! 😡 🤬
OdpowiedzUsuńBo??????????
UsuńBo nie cierrrpię.
UsuńMoja studniówka, to sala gimnastyczna przystrojona bibułkami i odtwarzany wokół modny wtedy przebój - Jak się masz kochanie?.
OdpowiedzUsuńCałkiem nieźle- ten przebój to utwór właśnie do tańczenia na imprezach szkolnych, wszyscy się przy nim świetnie bawią, bo i słowa chwytliwe i bardzo rytmiczny. Dekoracje bibułkowe wcale nie były najgorsze. Jak ktoś miał fantazję, to piękne "światy" z nich wyczarowywał. No i nie szły na nie tysiące.
UsuńWidoczne rocznikowe podobieństwo, bo moja studniówka też była na sali gimnastycznej, dekoracje z krepiny i bibułki a drabinki przykryte rysunkami przyszłych maturzystów. Nie było zwyczaju bycia na studniówce z osobą towarzyszącą, wszyscy tańczyli ze wszystkimi… To było tak dawno…
OdpowiedzUsuń50 lat to dawno, ale wspomnienia jakby świeże:) Moda na studniówki w knajpach zaczęła się około 20 lat temu. Wtedy też była moda na "zakończenia" w knajpach- klasy 6 w podstawówce, i klasy 3 w gimnazjum. A teraz te studniówki to jakiś obłęd- z osobami towarzyszącymi, a całość niesamowicie droga na osobę. Dlatego sporo osób rezygnuje. To jest tak, jak z komuniami- są rodzice "nacisku" i nie przegadasz- ma być z pompą i paradą.
UsuńUwielbiam oglądać kabarety 😁😁 a studniówkę wspominam miło, tak samo na sali gimnastycznej ale już z trochę większą pompą 😊 Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie lubię, a w tych lubianych, nie wszystkie skecze są na poziomie, ale ogólnie oglądamy i zarykujemy się śmiechem. To dobra odtrutka na smutki i pomaga.
Usuń