No i tak to sobie u nas leci- na jednym monitorze turniej tenisa, i jeszcze do tego piłka nożna, siatkówka oraz snooker, na drugim konkurs chopinowski. O dziwo, świetnie się to wszystko zgrywa.
Słucham pianistów i kończę haftować trzecią poszewkę na jasiek. Uszyję, pokażę. No i tkam następny dywanik do łazienki- wpuściłam się w maliny, bo tkam cienkie paseczki i jest to robota głupiego- co chwilę zmieniam kolor. Paski nie idą przez całą szerokość- kończą się w różnych miejscach. Fajnie wychodzi, ale do końca daleko.
Następne czystki w szafach, bo gmina robi zbiórkę „szmat”. Tym razem zdecydowali się odebrać i te „czyste”, do PCK i te nadające się tylko do przeróbki. Dodatkowo zrobiłam selekcję ręczników, bo i do „Ocalenia” szykujemy paczkę- stare ręczniki oraz narzuty, rękawice jednorazówki, trochę książek na kiermasz, płyny do mycia podłóg i duże obroże. Z nimi jest fajnie, bo ogłaszają, co im aktualnie jest potrzebne, podają strony sklepów, gdzie można potrzebne rzeczy kupić - wiadomo, że się nie zmarnuje i nie damy rzeczy akurat zalegających ich magazyny.
Tu namiary na takie akcje na FB (kliknąć na FB hasło Przystań Ocalenie i wskoczy ich strona)
https://www.facebook.com/profile.php?id=100064545075971&locale=pl_PL
A w ogrodzie jesień ciągle zielona, chociaż teraz, w tych deszczach. ogród zaczyna nabierać kolorów. Liście z orzechów i czeremchy opadły, ale inne trzymają się na drzewach mocno.
Myślałam, że tej jesieni bardzo szybko uporam się z ogrodowymi porządkami, a tu lipa wyszła. Przeważnie pada, a słonecznych dni jak na lekarstwo, to ten czas na prace ogrodowe kradnę. Dobrze, że jest niezbyt zimno.
Czytam na FB, ogłaszających się rolników- a to kapusty zalega 10 hektarów, a to komuś papryka obrodziła i też nie może sprzedać, a to śliwki, a to ziemniaki. A najczęściej kontrahent zawalił, nie odebrał plonów. Hmmmm.... jakaś dziwna plaga nieuczciwych kontrahentów nawiedziła naszych rolników.
Zawsze wydawało i się, że jak spisuje się umowę, to w taki sposób, by w razie niewypału, z jednej czy z drugiej strony, nie było totalnych strat. Nie odbierasz towaru, ale część forsy zwracasz- twoje ryzyko. A tu kontrahent nie odebrał towaru i płacz.
I następna sprawa- kto sadzi 10 hektarów kapusty w obecnych, niepewnych co do zbytu, czasach? Pewnie w zeszłym roku opłacało się kapustę sadzić, to rolnik założył, że w tym tak samo będzie, a tu ZONK!
Dobrzy ludzie przyjdą i „rozbiorą” plon za grosze, nie trzeba będzie zaorać, ale jak długo dobrzy ludzie będą tak pomagać?
Już idą pogłoski, że państwo ma rekompensować te straty. A ja się pytam, dlaczego? Czy jak przedsiębiorca, kupiec, artysta splajtuje, też mu państwo rekompensuje?
Rozumiem klęski spowodowane pogodą, ale wtedy rolnik dostaje jakieś rekompensaty, jak jest od tych klęsk ubezpieczony. Natomiast dlaczego ma to iść z budżetu państwa, zupełnie nie rozumiem. I nie rozumiem, dlaczego rolnik sam sobie zawini, a potem siada na traktor i jedzie protestować przeciw rządowi, bo ma nieurodzaj, albo klęskę urodzaju. I jeszcze wszystkim grozi, że bez niego zginą z głodu.
A ja widzę obok płotu łan kukurydzy- rachitycznej, o bardzo cienkich łodygach, małych kolbach.
Nigdy takiej nie widziałam- może to nowy gatunek, by na zielsko dużo nie szło, a w kolby? No, ale jak tu będzie mało ziarna to znowu będzie narzekanie na wszystkich, tylko nie na siebie, że się zły gatunek posiało.
W tym roku nazbieraliśmy tylko pół skrzynki orzechów. Mało. Zeszłej jesieni nazbieraliśmy dużą pełną skrzynkę. Na dwóch drzewach orzechów w ogóle nie było.
Grzybów w naszym ogrodzie tego roku też mało. Od czasu do czasu trafi się jeden lub dwa- w sam raz do jajecznicy lub zupy.
W lasach grzybów full wypas, w ogrodzie mizeria.
Czytam.
Bardzo zbeletryzowana powieść o Chopinie, niemniej czyta się dobrze. Tym bardziej, że autorzy podają sporo podkładu historycznego do akcji. Księga gruba, prawie 700 stron. Jest co czytać. Za mną trzy kryminały Michała Zgajewskiego. Akcja toczy się w Żywcu i okolicach. Takie sobie, czytają się płynnie, ale szału nie ma.
Fiołek alpejski, który dostałam na Dzień Matki, trzyma się świetnie. Cały czas kwitnie. Podlewam co drugi dzień, wlewając wodę do podstawki. Fiołki nie lubią, kiedy ich się przelewa ( żółkną im liście) i kiedy leje się wodę z góry do donicy. To moje spostrzeżenie, jednak ja słabo znam się na kwiatach doniczkowych. Uważam ten fiołek za sukces- trzyma się już 5 miesiąc i kwitnie.
Beautiful and captivating photos.
OdpowiedzUsuń:):):):):)
UsuńZauważyłam pojemnik na zbędną odzież w jakimś sklepie z sieciówki, nie trzeba szukać pojemników na osiedlu.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest z kontraktacją, chyba rynek niepewny. Znajomi teściów zasadzili kiedyś cebulę, mało, ale okazało się, że w skupie była po 2 zł, gdy w kolejnym roku posadzili całe pole, cena spadła do 20 groszy...
Podobno sieciówki też włączyły się w akcję zbierania ciuchów, ale nie wiem, czy wszystkich, czy tylko tych do lumpeksów. Nie rozumiem rolników współczesnych. Może nie mam racji, ale są żądaniowi i nie potrafią załatwić sobie rynków zbytu.
Usuń