Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 31 stycznia 2025

Końcówka stycznia, Beza i wściekłe ptaszory.

 Taki cudny zachód był trzy dni temu.

Widok z okna kuchennego.

Widok z dużego tarasu
Widok sprzed bramy na wieś.

Dobrze, że się kończy styczeń i przychodzi Gromniczna. Mam już powyżej uszu ciągłe czytanie na lokalnych portalach- gminny i powiatowy- jak nie o koncertach kolęd, to jasełka jasełkami jasełka  poganiają. Niedobrze się robi. Tu nic tylko kolędy i jasełka, jasełka i kolędy, jakby nic innego w kulturze świeckiej, w powiecie oraz w gminach, nie działo, o innych wydarzeniach oraz ogłoszeniach już nie wspomnę.  

Sąsiedzi wyłączyli świąteczne dekoracje domów- sznury światełek, zamontowane w szczytach dachów oraz wzdłuż balustrad balkonów. Zrobiło się smutnawo, a jednocześnie jakoś normalniej.Nie ma śniegu, nie ma nastroju.

Tyle szumu wokół: „wiosna idzie’, „wiosna już jest”, a ja jakoś sceptycznie do tego ocieplenia podchodzę. No i pogubiłam się zupełnie, co robić z ogrodem- odkrywać hibiskusy z włókniny, czy nie, wygrabić liście pomiędzy kępami śnieżyczek, które mocno wybiły, czy nie, przycinać hortensję już, czy jeszcze poczekać. Ciekawa też jestem, czy wraz z kwiatami śnieżyczek oraz narcyzów, pojawią się hordy małych ślimoli, jak było w zeszłym roku, czy może to był tylko jednoroczny wysyp i się nie pojawią. 

Wiewiórki wróciły na taras. Robią sobie spacerki po nim. Mam nadzieję, że nie wejdą na strych zrobić gniazdo. Tym razem wolę, by ich tam nie było. Uszczelniliśmy wszystkie, według nas, otwory pod więźbą, ale kto je tam wie, którędy jeszcze wejdą?  


Oczar w tym roku nie zakwitnie. Dwie duże gałęzie są suche, drugie dwie kwitły w zeszłym roku i w tym roku są uśpione. Brakuje mi tego oczarowego żółtego akcentu w ogrodzie. Leszczyny też jeszcze mają twarde pączki. Nie, jeszcze nie ma wiosny, idzie luty- ma być cieplejszy i suchy, jednak roślinom bardziej szkodzą zimne wiatry niż mróz, a tych ostatnio nie brakuje.


Jestem niepoprawną zakupoholiczką, ale tylko w jednej dziedzinie- nie potrafię odmówić sobie kupna książek. Ostatnio kupiłam dwie i czekają w kolejce do przeczytania, a kolejka rośnie i rośnie, książek znów przybywa. Zamówiłam wczoraj jeszcze 5 innych, które dotyczą Śląska- 4 są w pakiecie o wiele tańszym niż kupowałabym każdą pojedynczo.

Beza zaczęła 13 rok życia. Jest w dobrej kondycji i staramy się, by jej niczego nie brakowało. Lekarstw oraz suplementów również. Pani weterynarz mówiła, że można Bezie zrobić EKG serca, ale klinika psia jest w Zabrzu no i trzeba mieć skierowanie od weterynarza. A ja się zastanawiam- zrobimy EKG i co dalej? Beza jest delikatna, bardzo szybko się stresuje, EKG to dodatkowy stres. To nie jest młody pies, każdy zabieg to ryzyko, ale chyba za bardzo wybiegam naprzód. Na razie jest  w miarę OK.

 I tkam uparcie gobeliny. Ostatnio utkałam taki. 

 Miały być takie śliczne, takie apetyczne, takie niewinne trzy ptaszki, a wyszły wściekłe ptaszory, prawdziwe Angry Birds. Po raz kolejny przekonałam się, że ramy z nacięciami, na których jest rzadka osnowa, nie nadają się do tkania gobelinów z delikatnymi wzorami, w których występują zaokrąglenia, łuki, małe elementy. Wzory ptaków były wielkie a i tak wyszło, jak wyszło- zupełnie inne "ptaszki".

Oraz… przekonałam się, że wbrew temu, co mówią tkaczki, nie każdą włóczką da się tkać gobeliny na ramach, które wymuszają rzadką osnowę (z nacięciami). Ta, która tworzy tło dla ptaków, to miękka, naciągająca się i rozdwajająca włóczka, której nawet ubijanie nie ujarzmiło. Brzegi wyszły nierówne, choć bardzo pilnowałam, by równo się włóczka na nich układała . 

No cóż, na błędach się uczę i tkam dalej. Testuję ostatnią ramę z nacięciami (niedużą)- wzór jest na bieżąco układany w mojej głowie. Tylko włóczki wybrałam już lepsze.


środa, 29 stycznia 2025

Zrozumieć Śląsk, zrozumieć śląskie kobiety.

 


Naprawdę warto zobaczyć, posłuchać, wsłuchać się, jak żyły śląskie kobiety.

https://vod.tvp.pl/teatr-telewizji,202/mianujom-mie-hanka,1867758

Niesamowita opowieść o całkiem zwyczajnym życiu Ślązaczki, niesamowita gra aktorki.


 




Zdjęcia z Internetu.

PS Wysłuchałam, obejrzałam ze ściśniętym sercem i łzami w oczach...czytałam, wiedziałam, ale jak to powiedziała wprost Ślązaczka, wtedy mną szarpnęło na amen.

środa, 22 stycznia 2025

Styczeń trwa nadal, no to trochę o tym, trochę o tamtym.

 Łabędzie na Jeziorze Goczałkowickim, wrzesień 2024.

Styczeń- jest zima a jakoby jej nie było. Słaby mrozik nocami, w dzień klika stopni na plusie. Raz mgły i ponuro, częściej słonecznie. Śnieg topi się powoli, znikł już z wielu miejsc. Patrzę na zdjęcia zrobione w zeszłym roku, o tej porze już kwitł oczar, teraz ma pąki jeszcze mocno zwinięte. Za to cały czas kwitnie kalina pachnąca. 

Pierwsze kwiaty zakwitły w listopadzie. Szkoda, że kwiaty, zebrane w małe pęczki, rozkwitają nierównomiernie. Widok jest taki, jakby albo rozkwitała, albo przekwitała, nie ma bujnego rozkwitu. Jednak jej widok sprawia mi radość. Ile razy popatrzę przez drzwi balkonowe, tyle razy widzę kwitnący krzew. ZIMĄ!


 Od końca grudnia sypię ptakom pokarm do karmnika i wieszam kule pokarmowe na drzewach. I od początku zastanawia mnie mała ilość ptaków w karmniku. 

 

Zdjęcia robiłam przez szybę.


Karmią się głównie wróble, parę sikorek, dwie zięby i jedna sierpówka.

 



 Tak jedna, choć sierpówki tworzą pary, ta nie ma swojego partnera/ki. A pamiętam, kiedy w ogrodzie mieszkało około 20. sierpówek. Wtedy mnie wkurzały, teraz za nimi trochę tęsknię. Przez całą jesień przeganiałam z ogrodu dużego jastrzębia, który polował na kosy. Znajdowałam w lasku kupki piórek i trochę kosteczek. Ale co się stało z sikorkami, kowalikami oraz dzięciołami- w zeszłym roku przy karmniku było ich sporo. No i dzisiaj dostałam odpowiedź- na tarasie przysiadł młody krogulec. Na tarasie, co dla mnie jest niepojęte, bo to przecież dom człowieczy, realne niebezpieczeństwo, a drapol siadł na tarasie pod cisem i siedzi, jakby był w środku lasu. Wzięłam cichutko aparat, spłoszył się, siadł na gałęzi cisa. No i może udałoby mi się go sfotografować, gdyby nie Beza, która dostała szału na widok aparatu- ona już, zaraz, natychmiast musi na ten taras wyjść, musi mi towarzyszyć. Złapałam za kudły, nakazałam ciszę, ale zdążyłam tylko cyknąć coś takiego. 

 Drapol młody, pewnie wychował się w ogrodzie i przychodzi na żarcie, jak na swoje. Pisałam kilka lat temu, że w ogrodzie osiedlił się krogulec. Gniazdował w nim przez dwa lata i wtedy wybił wszystkie  cukrówki.

Filmiki dla przypomnienia.


 

Wyleczyliśmy  Bezie ucho kroplami, natomiast tabletki na wzmocnienie serca będzie brała do końca życia.  Ma 12 lat i widać, że kondycja jej trochę siadła. Krótkie odcinki do przebiegnięcia- tak, spacery krótsze,  hałasowanie przy płocie- ograniczamy, dłuższe szczekanie kończy się basową chrypką, pokasływaniem i widać, jak sama „zwalnia”- szczeka tak na pół gwizdka. Doszła do wniosku, że na starość musi się oszczędzać.


 

wtorek, 14 stycznia 2025

Zimowe (prawie) połowinki

 


Zapowiadano ogromny mróz, a tu rano były tylko – 2 stopnie. Może tam niżej (mapy), bliżej gór było bardziej mroźno, a u nas spoko. Teraz piękne słońce, a na termometrze już +7 stopni w cieniu. Zima dosyć łagodna, ale wystawiłam karmnik, bo śnieg, bo już mało ziarenek i owoców w lasach, na polach- powoli wszystko zostaje zjedzone. Przednówek dla zwierzaków oraz ptaków ciężki. Jednak tuż, tuż połowa zimy, no i idzie przecież ku wiośnie.


 

Tak wyglądało niebo dzisiaj 0 7,30. Niesamowite- wszystkie odcienie czerwieni, pomarańczowego, purpury, różu, żółci, złota, a między tym różne niebieskości, granat i trochę seledynu. No i układ chmur.

 


Ostatnio zrobiłam panierowane boczniaki. Kto jeszcze nie jadł, niech żałuje. One są nieprzyzwoicie dobre. Lepsze od popularnego schabowego. Przygotowanie takich boczniaków jest banalnie proste. Czyścicie grzyby, odcinacie twarde nóżki, panierujecie w najprostszej panierce, takiej jak do panierowanego schabu czy kurczaka, ale z dodatkiem, do roztrzepanego jajka, ziół (kolendra, albo prowansalskie, albo majeranek, albo kto jakie lubi- panierka ma mieć wyrazisty smak, bo boczniak nie  ma smaku tak, jak grzyby Mum), pieprzu, soli- smażycie i wcinacie na całego. Aha, do roztrzepanego jajka można zetrzeć żółty ser.

Skończyłam tkać pasiak, następny element do tkanego parawanu.

Zdjęcie zrobiłam, kiedy był jeszcze na ramie. On u góry jest prosty, ale zreflektowałam się, że nie zrobiłam zdjęcia, kiedy odcięłam już kawałek górnej osnowy- i na górze z prawej strony zwisł smętnie😢, przez co wydaje się być u góry nierówny. Pozbyłam się wszystkich włóczek fantazyjnych, a o to mi głównie chodziło, kiedy tkałam pasiaki.

 Teraz tkam wąski, wysoki gobelin z trzema ptakami. Po raz kolejny widzę, że na ramie tkackiej z nacięciami, nie da się tkać szczegółowych elementów wzoru- nitki osnowy są rozstawione zbyt szeroko. Muszę kombinować i zmieniać wzór. Zamówiłam ramę tkacką z gwoździami- nitki osnowy na takiej ramie są bardzo gęste.

środa, 8 stycznia 2025

A tymczasem....pierdółki pocieszajki.

 Barania Góra- styczeń 2025 (zdjęcie zrobiła Młoda)

Nowy rok zaczął się od drobnych rzeczy, cieszących na już i na dłużej.

Jest 16,30- patrzę przez okno, a za nim jeszcze jasno mimo nisko zawieszonych na niebie, burych ciężkich chmur z deszczem. I to jest pierwsza pocieszajka. Nie da się ukryć, dnia nam przybywa. Rano szybciej wschodzi słońce, po południu dłużej jest jasno.

Beza ma wyleczone ucho. Na razie nie zakraplamy, mamy obserwować. I to jest druga pocieszajka.

Kończę tkać następny… no nie wiem jak to coś nazwać, bo to nie jest typowy gobelin, nie jest to kilimek, na chodniczek też to nie wygląda… chociaż nie, wygląda jak chodniczek, ale nim nie jest. Nazwa „tkanina’ nie pasuje mi do tego w ogóle. W każdym razie jest to kolejny „utkanek”- część do planowanego tkanego parawanu, który będzie chronił, na tarasie, przed wiatrem. „Utkanki” są ubite, gęste, o przeleceniu przez nie mocnego wiatru nie ma mowy. A jeszcze całość zostanie podszyta „podszewką”. Co cieszy? Ano, że tego kończę, natomiast w głowie mam już następny- dzieje się.

Dosyć duża pocieszajka przyszła dzisiaj w południe. Jaskół zażyczył sobie małego ekspresu do kawy. Ja kawoszem nie jestem. Najbardziej mi smakuje czarna kawa plujka, sypana, parzona po studencku, z mlekiem bez cukru- fusy, zalegając na języku,  dodają jej uroczego posmaku.😜

Jaskół lubi różne rodzaje kawy i to głównie on będzie korzystał z tego ekspresu. Ale przecież musiała nastąpić inauguracja tego ustrojstwa. Zażyczyłam sobie cappuccino w filiżance. Teraz już wiem, że pozostawienie filiżanek, w pięknym zielonym kolorze, miało sens- inne komplety poszły między ludzi. 

Wszystko tak, jak powinno być po wsiowemu😄😄😄- witrynka, szkło, tyle, że nie w pjyknej izbie i książki tutaj nie pasują (powinny być kryształowe kieliszki i taka sama cukiernica), ale zielone filiżanki są. 

Są jeszcze filiżanki stare, po babci i mamie, one są raczej do herbaty (nie piję w nich herbaty, bo się jeszcze nie nauczyłam „odchylać paluszka” na „ę” i „ą”).

 


 Ekspres jest mały, jednorazowo parzy jedną filiżankę (szklankę itp.) kawy. Za to w komplecie z nim były pudełka z kapsułkami, z różnymi rodzajami kawy. Taki kuchenny gadżet, ale ja lubię mieć w domu różne urządzenia, ułatwiające  lub umilając życie. A i tak nie mamy jeszcze sporo innych urządzeń typu thermomix, megarobot, frytkownica, czy ja wiem, co jeszcze? O… spieniacz do kawy „na ten przykład”.  Tego wszystkiego raczej już nie kupię, jednak ciągle zastanawiam się nad robotem do mycia szyb. 

 Na ekspresie zakupy urządzeń domowych się nie skończyły. Do domu zawitał także mały karcher. Młodzi mają duży, a nam potrzebny był lekki, mały, który nadaje się do mycia samochodów, motocykla, tarasu tudzież prania dywaników oraz chodnika dywanowego. Jeszcze siedzi w pudełku, ale jak dojdą dodatkowe części, wypróbujemy jego przydatność. 

 Po dosyć ciężkiej- chodzi o  życiowe wyczyny i charakterek bohatera, a nie sposób jej opisania (to bardzo dobra książka, mnóstwo interesujących faktów zawiera)- biografii Witkiewicza, musiałam przeczytać coś „głupiego”. Padło na Rogozińskiego.

Skończyłam czytać jego komediowy kryminał lub, jak kto woli, komedię kryminalną, ale takie to było płytkie i szybkie w czytaniu, że nawet tytułu nie zapamiętałam. Jakiś „kochanek” się w nim plątał (już nie sprawdzę, książka poszła „do koników” na kiermasz). Fajnie się czyta, można się uśmiać, ale przeze mnie przeleciało migiem. Są w domu jeszcze trzy tomy kryminałów Rogozińskiego z teściowymi w roli głównej, jednak te muszą poczekać. 

Teraz czytam trzytomowy kryminał ze „schroniskiem” w tytule. To jakby saga o dziejach trzech schronisk w Karkonoszach. Dobrze się czyta, fabuła ciekawa, dużo faktów historycznych, dużo ciekawostek o Karkonoszach. 


Dalej mam awersję do oglądania jakichkolwiek filmów. Jedyne, co mogę oglądać to sport. Nie rozumiem tego mojego zniechęcenia filmami, przecież kiedyś tam, w dalekiej przeszłości, kiedy jeszcze mamuty biegały po globie, kończyłam na studiach fakultet pt. „Film” i oglądanie filmów było moją pasją. Coś gdzieś na przestrzeni tych „wieków’ nie pykło, nawet nie wiem, gdzie przyczyny szukać. Przeczytałam, jak przebiegała gala „Złotych Globów”, kto zdobył nagrody. Tyle.

" Chciałbym zmienić świat,

 ale nie wiem, co zrobić,

 więc zostawiam to tobie..." 


 

Chciałbym zmienić świat
Ale nie wiem co zrobić
Więc zostawiam to tobie

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ten_years_after,i_d_love_to_change_the_world.html
Chciałbym zmienić świat
Ale nie wiem co zrobić
Więc zostawiam to tobie

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ten_years_after,i_d_love_to_change_the_world.html
Chciałbym zmienić świat
Ale nie wiem co zrobić
Więc zostawiam to tobie

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,ten_years_after,i_d_love_to_change_the_world.html


sobota, 4 stycznia 2025

Podtrzymujemy tradycję.

 Dzisiaj zawieźliśmy rzeczy do Fundacji „Przystań Ocalenie” w Ćwiklicach koło Pszczyny. O tej Fundacji pisałam już TU  i TU, i jeszcze TU

Adres internetowy strony Fundacji

https://www.przystanocalenie.org/

Na pasku z prawej strony bloga, jest jej winieta- kliknąć, otworzy się strona.

W tamtą stronę jechaliśmy wzdłuż Zalewu Goczałkowickiego. Lubię tę trasę, bo można zaliczyć super widoki na jezioro i na Beskidy. Tym razem pogoda trochę tę frajdę popsuła. Zdążyłam zrobić przez okno samochodu takie fotki (było ich więcej, ale inne wyszły do kitu).


Tym razem pojechała z nami na wycieczkę Beza. Psica coraz lepiej znosi dłuższe jazdy samochodem. Ona lubi jeździć, ale przyzwyczajamy ją do dłuższych tras, by zabierać na całodniowe wycieczki.

 Krótki postój dla Bezy na siusiu i wychłeptanie miseczki wody.

Do Fundacji zawieźliśmy koce, ręczniki, dywaniki itp. oraz trochę karmy dla zwierząt. Na konto Fundacji wpłacamy także pewną kwotę na cele statutowe, wtedy oni mogą z tych pieniędzy zapłacić rachunki, a te przecież rosną. 

 Swoje "dary" dołożyli również Młodzi. Bagażnik był wypełniony porządnie.


Zawieźliśmy tam również stare kołdry i poduszki, ale odmówiono ich przyjęcia tłumacząc, że to artykuły jednorazowe (szybko się brudzą, natomiast długo schną, więc ich nie piorą) a utylizacja ich jest droga. Fakt, jest droga, dlatego przywieźliśmy je z powrotem do domu. Niech pieniądze idą na paszę i inne potrzeby. A swoją drogą, takie fundacje powinny być zwolnione od opłat np. za wywóz śmieci albo i innych.

 Na stronie Fundacji przeczytaliśmy, że zbierają tam książki, by potem sprzedawać je na kiermaszach. Pozbieraliśmy wszystkie, które już przeczytaliśmy i zawieźliśmy na miejsce dwa pudła prawie nowych książek.

Upewniłam się również, a zarazem potwierdziłam sobie informację zapisaną na ich stronie, że różne rękodzieło też jest mile widziane- będzie kiermasz, wystawią, a takie rzeczy ponoć cieszą się dużym zainteresowaniem. Ok., pomyślę, co im posłać.

 Fundacja opiekuje się różnymi zwierzakami, ale akurat miałam możliwość sfotografować tylko konie i owce. Wszystkie inne zwierzaczki siedziały w pomieszczeniach. Ze względu na Bezę, trochę się nam spieszyło, dlatego nie wchodziliśmy do środka.


 Wczoraj była koniunkcja Wenus z Księżycem. Odległość między młodym Księżycem a Wenus wynosiła tylko 2 stopnie. Zdążyłam na ostatnią chwilę z robieniem zdjęć. Parę fotek i zjawisko zostało przykryte warstwą chmur. Udało się tylko jedno zdjęcie.